Portret (d)Opowiedziany [#005]

Portret (d)Opowiedziany. Może to i trochę zboczenie zawodowe, albo raczej niezawodowe, bo przecież z moim zawodem niewiele ma wspólnego, choć jakieś zboczenie na pewno, bo wiele razy, przechodząc gdzieś ulicą, widziałem osobę, której marzyło mi się zrobić zdjęcie. Czasem była to starsza pani karmiąca gołębie w parku, innym razem żul w bramie, pijący winiacza za 7 złotych, a jeszcze innym jakaś śliczna dziewczyna o nieprzeciętnych rysach. Patrząc na nich, wiedziałem, że byłby to idealny materiał na cudowny portret, na uwiecznienie ich dokładnie w tej danej chwili, w tych konkretnie ubraniach i w tej właśnie sytuacji. Bez zbędnego makijażu, który przykrywa niedoskonałości, bez wyszukanego oświetlenia, bez wszystkich tych ulepszaczy, które sprawiają, że wyglądamy „piękniej” niż naprawdę. Chodziło mi o autentyczność bardziej niż uzyskanie efektu wow. Kiedyś, gdzieś w czeluściach Internetu znalazłem projekt „Humans of New York”, za którym stoi Brandon Stanton i po prostu oniemiałem. Człowiek popełnił mnóstwo pięknych zdjęć, fotografując przypadkowo poznane osoby na ulicach Nowego Yorku – mieszkańcy, turyści, różne grupy zawodowe, bezdomni, a nawet przestępcy, ale to, co zrobiło na mnie jeszcze większe wrażenie, to fakt, że każdy portret opatrzony był niesamowitą, jedyną w swoim rodzaju historią, która kryła się właśnie za osobą na zdjęciu. Były to niesamowite opowieści, które wzruszały i wyciskały łzy, bawiły, sprawiały, że popadałem w refleksję albo po prostu mnie irytowały, jednak zawsze wywoływały u mnie jakieś emocje. Kiedy skończyłem, pomyślałem sobie, że jest to coś niesamowitego i byłem przekonany, że będzie to dla mnie inspiracja na zrobienie czegoś podobnego, ale wtedy… No właśnie, wtedy odkryłem również, że takich projektów jest już bardzo dużo i to nie tylko na świecie, ale nawet i w Polsce, a nie chcąc bawić się w plagiat, po prostu odwiesiłem pomysł na kołku na kilka długich lat. Jednak z czasem zrozumiałem, a może po prostu doszedłem do wniosku, że mimo że nie będzie to coś od deski do deski autorskiego, to jednak jestem w stanie zrobić to tak, aby miało to jakieś znamiona oryginalności. Dlatego postanowiłem wziąć aparat, wyjść na ulicę i spróbować. Podejść do całkowicie obcej mi osoby, choć także do znajomych, czy przyjaciół, zagadać, wzbudzić zaufanie, co nie zawsze jest rzeczą prostą w dzisiejszym świecie, porozmawiać z nią, poznać jej historię i na końcu zrobić portret. Tak właśnie zaczęły powstawać moje Portrety (d)Opowiedziane.




Wiele podróżuję zawodowo (pracuję jako steward w liniach lotniczych), co determinuje w dużej części moje życie, częste wyjazdy i powroty, odwiedziłem już ponad 80 krajów na wszystkich kontynentach. Mieszkam za granicą od 20-stu lat, obecnie znowu w Wielkiej Brytanii, ale wcześniej w Dubaju przez 8 lat, co na pewno pozwoliło mi rozszerzyć własne horyzonty myślowe i stać się bardziej tolerancyjnym. Jestem ojcem dla dorosłej już córki, która „zjawiła się” w moim życiu na pierwszym roku studiów psychologii, gdy miałem zaledwie 20 lat. Mężem złym chyba nie byłem, może żona nie ta, ojcem jestem zawsze obecnym i otwartym, dlatego mam świetny kontakt z córką, która jest moją dumą i największym życiowym sukcesem.

Gdybyś mógł naprawić tylko jeden, jedyny błąd, który popełniłeś w przeszłości, co by to było i dlaczego?

Nie wiem, nie ma takiego jedynego błędu, który chciałbym poprawić z przeszłości. Na pewno jest ich kilka, ale trudno byłoby wybrać konkretny. Pewny jestem tego, że nic bym w moim życiu nie zmienił, bo te lepsze i gorsze wybory, których dokonałem, są przecież częścią mnie i kształtowały mnie na tego, kim jestem teraz. Myślę, że mój rozwód z żoną w wieku 24 lat mógł mieć inne zakończenie. To pociągnęło mnie do emigracji i nowego życia, a co z tym się wiąże: niebycia z moją córką, Agatą na co dzień. Ukończyłem również studia psychologiczne 20 lat temu, wtedy bardzo modne, ale nigdy „w zawodzie” nie pracowałem, bo zbiegło się to wszystko z wyjazdem i rozwodem. Jeśli mógłbym coś zmienić, to zmieniłbym siebie jako dziecko na bardziej otwartego i odważnego chłopca, który ma też więcej miłości i zaufania do rodziców.

Jakiego tekstu z filmu używasz w prawdziwym życiu najczęściej?

Niestety, tu muszę rozczarować czytelnika. Jestem „na bakier” z filmami polskimi i zagranicznymi. W kinie ostatni raz byłem jakieś 10 lat temu na 1-wszej części Avatara. Wolę oglądać sport, programy informacyjne, debaty polityczne, czasami jakiś horror, dramat albo biografię. Ale mam ulubioną, polską komedię Stanisława Barei z Wojciechem Pokorą z 1973 roku, „Poszukiwany, poszukiwana”, która mnie bawi do łez. Ja czasami mam wrażenie, że jestem tą filmową Marysią, która prowadzi podwójne życie.

Kto lub co najbardziej Cię inspiruje? Możesz napisać dlaczego?

Odpowiem tak ogólnikowo i trochę filozoficznie: świat i ludzie. Myślę, że świat jest tak ciekawy i różnobarwny, że dostarcza nam ogromu możliwości i inspiracji. Człowiek jest jednak istotą, która zadziwia najbardziej. Możliwości ludzkie są niemal nieograniczone, a nasze zachowania i kim jesteśmy jako jednostka – niepowtarzalne. Podziwiam poświęcenie i wytrwałość u sportowców, ludzi sztuki – każdego, kto wkłada wiele wysiłku, miłości i wytrwałości w to, co robi, a efekty są czasami niedoceniane albo mierne. Co mnie jeszcze inspiruje? Myślę, że podziwianie sztuki, oglądanie obrazów, słuchanie muzyki poważnej na koncertach, czy bywanie w teatrze – tzw. sztuka „na żywo”. Obcowanie ze sztuką i kulturą z pewnością czyni mnie wrażliwszym i lepszym człowiekiem.


Close Menu