Portret (d)Opowiedziany. Może to i trochę zboczenie zawodowe, albo raczej niezawodowe, bo przecież z moim zawodem niewiele ma wspólnego, choć jakieś zboczenie na pewno, bo wiele razy, przechodząc gdzieś ulicą, widziałem osobę, której marzyło mi się zrobić zdjęcie. Czasem była to starsza pani karmiąca gołębie w parku, innym razem żul w bramie, pijący winiacza za 7 złotych, a jeszcze innym jakaś śliczna dziewczyna o nieprzeciętnych rysach. Patrząc na nich, wiedziałem, że byłby to idealny materiał na cudowny portret, na uwiecznienie ich dokładnie w tej danej chwili, w tych konkretnie ubraniach i w tej właśnie sytuacji. Bez zbędnego makijażu, który przykrywa niedoskonałości, bez wyszukanego oświetlenia, bez wszystkich tych ulepszaczy, które sprawiają, że wyglądamy „piękniej” niż naprawdę. Chodziło mi o autentyczność bardziej niż uzyskanie efektu wow. Kiedyś, gdzieś w czeluściach Internetu znalazłem projekt „Humans of New York”, za którym stoi Brandon Stanton i po prostu oniemiałem. Człowiek popełnił mnóstwo pięknych zdjęć, fotografując przypadkowo poznane osoby na ulicach Nowego Yorku – mieszkańcy, turyści, różne grupy zawodowe, bezdomni, a nawet przestępcy, ale to, co zrobiło na mnie jeszcze większe wrażenie, to fakt, że każdy portret opatrzony był niesamowitą, jedyną w swoim rodzaju historią, która kryła się właśnie za osobą na zdjęciu. Były to niesamowite opowieści, które wzruszały i wyciskały łzy, bawiły, sprawiały, że popadałem w refleksję albo po prostu mnie irytowały, jednak zawsze wywoływały u mnie jakieś emocje. Kiedy skończyłem, pomyślałem sobie, że jest to coś niesamowitego i byłem przekonany, że będzie to dla mnie inspiracja na zrobienie czegoś podobnego, ale wtedy… No właśnie, wtedy odkryłem również, że takich projektów jest już bardzo dużo i to nie tylko na świecie, ale nawet i w Polsce, a nie chcąc bawić się w plagiat, po prostu odwiesiłem pomysł na kołku na kilka długich lat. Jednak z czasem zrozumiałem, a może po prostu doszedłem do wniosku, że mimo że nie będzie to coś od deski do deski autorskiego, to jednak jestem w stanie zrobić to tak, aby miało to jakieś znamiona oryginalności. Dlatego postanowiłem wziąć aparat, wyjść na ulicę i spróbować. Podejść do całkowicie obcej mi osoby, choć także do znajomych, czy przyjaciół, zagadać, wzbudzić zaufanie, co nie zawsze jest rzeczą prostą w dzisiejszym świecie, porozmawiać z nią, poznać jej historię i na końcu zrobić portret. Tak właśnie zaczęły powstawać moje Portrety (d)Opowiedziane.
„Największą pasją w moim życiu jest bycie mamą i pielęgniarką.”
Mam na imię Agata. Mam 42 lata. Kocham lato, plażę i pływanie w morzu. Zawsze żałuję, że nie zdobyłam się na studia muzyczne, albo protetykę dentystyczną. Kochałam moją ciocię najbardziej na świecie, niestety zmarła. Natomiast moja babcia zawsze będzie dla mnie przykładem silnej, zaradnej kobiety. Miała bardzo ciężkie życie od najmłodszych lat, ale mimo to, nigdy nie słyszałam, by narzekała. Obecnie ponad wszystko na świecie kocham swoją córkę, Amelkę.
Czego żałowałabyś w życiu najbardziej, gdybyś tego nie zrobiła?
Są dwie takie rzeczy, których jestem pewna, że zawsze bym żałowała, gdybym nie zdecydowała się ich zrobić. Po pierwsze, gdybym nie została mamą, bo to najlepsze, co mnie w życiu spotkało i nie wyobrażam sobie teraz, że mogłoby być inaczej. Po drugie, nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym nie przyleciała z UK pożegnać się z moją umierającą babcią. Cieszę się, że miałam okazję ją jeszcze raz, ostatni raz zobaczyć i porozmawiać. Była to moja najukochańsza i najlepsza babcia w moim życiu. Tęsknię za Nią!
Co jest Twoją największą pasją? Opowiesz o tym?
To akurat proste pytanie, bo największą pasją w moim prywatnym życiu jest realizowanie się jako mama, jeśli o życie zawodowe chodzi, to też spełniam się jako pielęgniarka dentystyczna, co również jest moim hobby. Bycie mamą dopełniło mnie jako człowieka, kobietę, stałam się bowiem lepszą wersją samej siebie, odkąd na świecie pojawiła się moja córka, Amelka. Staram się przekazać jej wiedzę, jaką mam, uczę ją miłości do świata, bliskich, ale i do zwierząt, pewności siebie, ale zarazem bycia skromnym. Tego, że w życiu trzeba być twardym, bo zawsze przychodzi taka chwila, że trzeba liczyć tylko na siebie, ale jednocześnie być dobrym dla innych, bo dobro wraca. Mam nadzieję, że wychowam ją na dobrego, umiejącego poradzić sobie w życiu człowieka – szczęśliwego człowieka. Moją drugą pasją jest moja praca. Jestem prawą ręką chirurgów na oddziale ortodoncji i chirurgii szczękowej. Pacjenci bardzo boją się dentystów i w tym też moja rola, żeby dać im wsparcie i zaufanie do nas, do tego, co robimy. To poniekąd jak bycie psychologiem, który udziela pomocy w trudnej sytuacji, w której się znaleźliśmy. Uwielbiam asystowanie przy zabiegach chirurgicznych, operacjach głównie po to, by później zobaczyć rezultaty i przede wszystkim zadowolonych, zdrowych pacjentów – to naprawdę budujące. Cudowne jest to, że chirurdzy, zapewne z pomocą ręki Boga, dokonują na stołach operacyjnych prawdziwych cudów.
Jaka jest ostatnia rzecz, którą zrobiłaś, a o której warto pamiętać?
Już właściwie wcześniej odpowiedziałam na to pytanie, bo ostatnią rzeczą, którą zrobiłam i której nigdy nie zapomnę, to zobaczenie się z moją najukochańszą babcią – jak później się okazało po raz ostatni.