Aksjomat Przestrzeni i Światła #Nov/Dec’20

⇞Aksjomat Przestrzeni i Światła⇞
Co dwumiesięczny cykl, który pokazuje mój świat widziany przez wizjer aparatu fotograficznego, a którego konsekwencją są powstałe eseje fotograficzne. Bywają niebanalne, zaskakujące, podobno nawet czasami zmuszające do myślenia, ale też i luźne, bez „artystycznej’ spiny i ciśnienia, choć nie ukrywam, że zawsze moją ambicją jest ukazanie najzwyklejszych momentów życia jako sztuki. Inspirację czerpię z różnych form sztuki – malarstwa, filmu, książek, które zawsze kreują pewien obraz przestrzeni w mojej głowie, który później staram się przenieść na zdjęcie, bo fotografia służy mi do przekazywania mojej filozofii życia. Oczywiście, czasem będą to truistyczne, niewyszukane wizje, bo trudno sfotografować kubek z poranną kawą tak, aby powstało z tego dzieło sztuki. I mimo że uważam, że w obecnym świecie skupia się zbyt dużą uwagę na inklinacje technologiczne, kosztem walorów estetycznych, czego przykładem jest Internet, który zalany jest idealnie oświetlonymi, wyostrzonymi jak żyleta fotografiami, które oglądamy i nawet jeśli chwilowo budzą zachwyt, szybko ulatują z naszej głowy i nigdy potem nie wracamy do nich myślami – co raczej mi się nie podoba i uważam to za nieporozumienie, to jednak w tym cyklu też raczej na wielki przewrót nie ma co liczyć, ale jeśli jakieś zdjęcie utkwi Wam w pamięci, albo wzbudzi jakieś emocje, to będę mile zaskoczony. Chodzi tu raczej o wcielenie w życie szeroko pojętej ideologii: “making ideas happen” i na tym właśnie chcę się skupić. Zamieszczone zdjęcia wykonane były zawsze w miesiącu, któremu poświęcony jest dany cykl, i pokazują co (nie)ciekawego wydarzyło się u mnie w czasie tego miesiąca, a nie załapało na osobny post: imprezy, koncerty, spotkania, sesje, ludzie, portrety, zwierzęta, przedmioty, kawa, a może i tosty francuskie, ale przede wszystkim codzienność, może momentami nudna, może schematyczna, ale prawdziwa, bo codzienność nie zawsze bywa ekscytująca.

Listopad 2020

Jak dla mnie, najgorszy i najbardziej depresyjny miesiąc w roku. Gdybym miał wskazać miesiąc, który w moim prywatnym rankingu będzie najgorszym spośród 12, bez chwili zastanowienia wskazałbym listopad. W październiku są momenty, że czuć jeszcze powiew lata, w listopadzie to już właściwie niemożliwe, dni są coraz krótsze, słońca jak na lekarstwo, na zewnątrz szaro, buro i ponuro, stężenie smogu zaczyna przekraczać wszystkie możliwe normy, robi się chłodniej, więc trzeba się cieplej ubierać. Tragedia! A co najgorsze, do wiosny jeszcze naprawdę daleko. Dla mnie to miesiąc, który trzeba po prostu przetrwać. Nie chce po raz kolejny powtarzać słowa pandemia, ale zdecydowanie jest to przyczyna ograniczenia postów z dziedziny szeroko pojętej kultury na moim blogu. Brak imprez, koncertów, społeczna izolacja – niestety, tak to wygląda.

Grudzień 2020

Grudzień wolę zdecydowanie bardziej. podobno ludzie dzielą się na dwa rodzaje: na tych, którzy kochają Święta Bożego Narodzenia i tych, którzy ich nienawidzą, innych wyjątków nie ma. Ja od zawsze zaliczałem się do tej pierwszej grupy i mimo że o zimie takiej z prawdziwego zdarzenia raczej można zapomnieć, bo termometry za oknem pokazują temperaturę bliższą wiośnie, to jednak jest to dla mnie wyjątkowy czas w roku, a od kiedy jestem tatą, to chyba nawet jeszcze bardziej. Nawet, jeśli to wszystko pozorne, mam na myśli te wszystkie życzenia składane na ulicach, bycie miłym, to jednak fajnie na coś takiego popatrzeć przynajmniej raz w roku. Miasta są ładnie udekorowane, światełka sprzyjają dobrym kadrom, no i od Wigilii dzień zaczyna robić się coraz dłuższy! Niestety, fotograficznie nie był to dla mnie po raz kolejny owocny miesiąc, oczywiście staram się fotografować, co się da, ale jednak ograniczenia i restrykcje powodują, że odczuwam jakiś kryzys twórczy. Koniecznie muszę nad tym popracować i zmienić to w nowym roku.

Peace!

Close Menu