Egodrop: Santa Amanita

✓  HELLO, FREAKY PEOPLE!

29 lutego 2020 roku. To właśnie tego dnia po raz ostatni miałem okazję być w Krakowie na imprezie firmowanej szyldem Egodrop, oczywiście będąc tam wtedy, na myśl by mi nie przyszło, że dosłownie za kilka dni nasz kraj, cała Europa, ba, cały świat zostaną wywrócone do góry nogami. Jasne, już wtedy miałem świadomość, że jest może i jakiś wirus, ale gdzieś tam daleko w Chinach i chyba ostatnią rzeczą, o jakiej bym pomyślał, byłoby to, że przywędruje on tu, na bezpieczny, stary kontynent. A gdyby ktoś wtedy wspomniał mi o obowiązku noszenia maseczek, jakichś wielomiesięcznych lockdownach, które zablokują imprezy, koncerty, festiwale, ale też kina, czy nawet sklepy, to chyba popukałbym się mocno w głowę. A jednak. Od tego czasu minęło półtora roku, łatwo nie było, a pewne rzeczy nauczyłem się doceniać bardziej dopiero wtedy, gdy mi je zabrali, ale w końcu udało się i po długo wyczekiwanej przerwie wróciłem do Krakowa na imprezę. Whoo hoo!

✓  PARTY MODE ON

Przede wszystkim, warto zacząć od tego, że zmieniło się miejsce imprezy z (nie powiem, bardzo lubianego przeze mnie) Forum Przestrzenie na Hyde Park, czyli jak sami o sobie piszą: „wiosenno-letni festiwal miejski, pełen koncertów, wydarzeń kulturalnych, imprez muzycznych, targów, lokalnych inicjatyw oraz miejsce spotkań całego Krakowa”. Egodrop prowadzi raczej koczowniczy tryb imprezowy, bo przez te wszystkie razem spędzone lata pamiętam, że miejscówek zaliczyliśmy naprawdę sporo, jednak trzeba przyznać, że nigdy nie były to miejsca przypadkowe, które nie spełniłyby moich oczekiwań. Poza tym, kierując się zasadą, że klimat imprezy tworzą głównie ludzie, którzy w połączeniu z dobrą muzą, świetnymi dekoracjami i odpowiednim klimatem raczej zawieść nie mogą, przyznam, że raczej nie bałem się, że nowe miejsce może mnie zawieść – no i nie zawiodło. Już na wejściu miałem wrażenie, że przenoszę się do innej rzeczywistości, że znów otacza mnie to samo znane mi doskonale uczucie, które sprawia, że od tylu lat zawsze tak samo chętnie wracam na te imprezy. Dekoracje, za które tym razem odpowiadały ekipy: 2deko, Dodo Lab, Mati, Loop, Theconstruction i oczywiście, chyba mój największy faworyt – Vortex Visual Division, nie mogły pozostać niezauważone, całość pięknie współgrała i idealnie wpisała się w przestrzeń nowego venue. Dobra impreza psytransowa nie może odbyć się bez dobrego chai shopu, bo przecież nic nie smakuje nad ranem tak dobrze, jak właściwie przyrządzony i doprawiony chai, że o innych smakołykach serwowanych przez ekipę Chai Potrawie nie wspomnę.

No, ale czego by nie pisać, to przecież większość i tak znalazła się tam dla muzyki, która tej nocy wypełniała zarówno scenę main, jak i chill. Scena główna tym razem została opanowana przez naszych, rodzimych artystów, co przyznam w historii imprez Egodrop, miało miejsce, o ile mnie pamięć nie myli, chyba tylko raz. Czy to źle? Absolutnie nie, bo przecież, jak mawiał pewien renesansowy prozaik z Nagłowic:

✓  A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój psytrans mają

I myślę, o czym już wielokrotnie pisałem, że naprawdę mamy solidne zaplecze, które bez kompleksów dorównuje światowej czołówce. Tym razem, duszami śmiertelników oprócz znanych i lubianych rezydentów takich, jak: Wyrx, Tetrasound, Trip czy Bartech, swój live zaprezentował także Main Ape (który spędzając długie godziny jako uczestnik imprez Egodrop, sam postanowił zacząć tworzyć muzykę, co w konsekwencji zaprowadziło go właśnie na scenę – co za historia!). Trudno mi doszukiwać się słabych punktów, bo nie wiem, czy to imprezowy post, czy może po prostu jakiś nowy zryw, ale przyznam, że dawno nie poczułem się tak zaspokojony muzycznie. Rewelacja od początku do końca. Oczywiście, jak to zwykle bywa, oprócz sceny main do dyspozycji były jeszcze: scena groove i chill, które również pękały w szwach, a klimat tam panujący od zawsze należy do moich ulubionych i to właśnie tam spędzam najwięcej czasu. Tym razem nie mogło być inaczej. Red Sun Rising, po raz kolejny prezentując dźwięki, jak na Altar Records przystało, pokazał klasę i pięknie rozbujał zgromadzoną na chillu publikę. Mucha nie siada!

Fantastycznie, że udało się zorganizować tą imprezę, bo chyba nie tylko ja zdążyłem się już stęsknić. Cieszę się, że mogłem znów pojawić się w Krakowie i mam nadzieję, że przyszły 2022 rok będzie bogatszy w tego typu eventy, czego Wam i sobie serdecznie życzę.

Pełna fotorelacja tutaj: Click!

Close Menu