Kiedyś klisza fotograficzna zawierała 36 klatek, co odpowiadało 36 zdjęciom. I czego by tu nie napisać, to fotografia była wtedy bardziej świadoma i przemyślana. Obecnie, zdjęcia pstryka każdy, wszędzie, każdemu i wszystkim. Nie ma znaczenia, czy wyjeżdżamy na wakacje, idziemy na koncert, jedziemy na rowerze za miasto, wybieramy się na siłownię czy idziemy na kolację do restauracji – zawsze wyposażeni jesteśmy w smartphone’y, tablety, aparaty kompaktowe i lustrzanki, którymi na potęgę robimy zdjęcia, które potem można liczyć w setkach, a może i tysiącach. Miriady miernych, tandetnych i, nie oszukujmy się, nudnych zdjęć zalegają na twardych dyskach naszych komputerów i w facebook’owych galeriach, a już najgorzej, gdy katujemy nimi naszych znajomych, zmuszając ich do oglądania kilkugodzinnych prezentacji. Tylko, czy ma to jakikolwiek sens? Kto ma ochotę oglądać 700 zdjęć z naszych wakacji? Nawet, jeśli są w miarę dobre, to już po pierwszej 50-tce zaczynamy ziewać, bo ile można? A może zrobić mały “powrót do korzeni” i postawić na sprawdzoną zasadę „mniej znaczy więcej”? Poddać zdjęcia selekcji i wybrać tylko te, które są naprawdę dobre, albo mają dla nas wyjątkowe znaczenie? Myślę, że to powinno się sprawdzić, więc w każdej mojej galerii znajdziecie nie więcej niż 36 fotografii. Zapraszam.