EgoDrop: Universal Love

BUT WITHOUT THE DARK WE’D NEVER SEE THE STARS

W zeszłym tygodniu Katowice i mimo że obiecywałem sobie chillout w ten weekend, to jednak kiedy dowiedziałem się, że 18 maja jest kolejna impreza organizowana przez kolektyw Egodrop, wiedziałem, że muszę tam być. No i pojawiłem się, na chwilę, bo na chwilę, ale się pojawiłem i jak to w przypadku imprez organizowanych przez wspomnianą wcześniej krakowską ekipę bywa, zdecydowanie było warto! Imprezy Egodrop były organizowane w wielu krakowskich klubach, osobiście najlepiej wspominam te w Rotundzie, ale Forum Wydarzeń, które powoli wpisuje się na stałe jako tzw. venue, też bardzo przypadło mi do gustu. Świetnie zagospodarowana przestrzeń, trzy sceny muzyczne, które, o dziwo, nie przeszkadzają sobie nawzajem, świetne miejsce na galerię prac wizualnych, chai shopy, strefa z jedzeniem, stosunkowo niedługie kolejki do kibla i ogromna przestrzeń sprawiają, że trudno obecnie wyobrazić mi sobie inne miejsce w Krakowie, które zmieści tylu ludzi i zaoferuje takie warunki. A dodatkowo, choć chyba już o tym wspominałem, te dywany na podłogach to już jest jakaś totalna magia.

NYCTOPHILIA (n.) love of darkness or night.
Finding relaxation or comfort in the darkness.

Miałem kiedyś okazję posłuchać Atriohma (który był headlinerem tej edycji) na żywo na festiwalu Ozora na Węgrzech. To była jedna z tych nocy, którą zapamiętam na zawsze, bo mimo że nigdy nie byłem fanem forest/dark trance, to wtedy dałem się namówić i poczekać do wschodu słońca. Tuż przed tym, jak słońce ukazało się na horyzoncie, swojego seta rozpoczął Macedończyk związany z Parvati Records i przyznam, że pozamiatał wszystko i wszystkich. Zawsze uważałem, że ta muzyka totalnie się nie nadaje na taką porę dnia, owszem można jej słuchać, kiedy jest jeszcze bardzo ciemno, pada rzęsisty deszcz i najlepiej niech jest jeszcze burza i trzaskają pioruny, ale tego poranka definitywnie zmieniłem zdanie. To było coś, co zapamiętam na zawsze, to jedna z tych chwil, które wracają do nas w postaci flashbacków i zawsze wywołują choć delikatny, rozmarzony nieco uśmieszek. Coś czuję, że nie zawiódłbym się i tym razem, bo Atriohm podobno zawodowo dokładał do pieca, powodując, że ludzie po prostu odpływali, ale niestety nie doczekałem tej godziny, zmęczenie dało o sobie znać i zrobiłem ewakuację – trochę szkoda. Oczywiście inni dje nie pozostali daleko w tyle i również pokazali, na co ich stać, jednak jak słyszałem z opowiadań ta noc bez dwóch zdań należała do Aleksandara Golceva. Chciałem jeszcze wyróżnić niesamowity live w wykonaniu jednego ze wschodzących talentów polskiej sceny psychedelic, Tadeusza Adacha aka Gorloj, który zaprezentował swój autorski materiał na scenie chillout, a który wbił mnie w ziemię przynajmniej do połowy. Whoa, Panie, co to było? To są właśnie te momenty, kiedy zaczyna wydawać Ci się, że wszystko już było i trudno czymkolwiek zaskoczyć, a tu baaang! Rewelacja, już nie mogę się doczekać kolejnych występów Gorloja, życząc mu jednocześnie, aby wkrótce jego album ujrzał światło dzienne. Fingers crossed.

PEACE IS WHEN TIME DOES NOT MATTER AS IT PASSES BY

Egodrop znany jest z tego, że podczas imprezy nie ogranicza się do jednej ekipy dekorującej i za każdym razem zmienia wystrój klubu w sposób całkowity. Za dekoracje, również i tym razem odpowiedzialnych było sporo ekip, wystarczy, że wspomnę chociażby o: 2Deko, Auradeco, D44, Decodethecode, Loop String Art. Collective, Magic Light System, Mati czy nieprzejednanym Vortex Visual Division, którzy w mistrzowski wręcz sposób wywiązali się z powierzonego im zadania i zamienili klub w wizualną krainę transem płynącą. Przyznam, że za każdym razem, jak jestem na tych imprezach i widzę ten ogromny wkład pracy, stwierdzam, że gdyby nawet impreza miała skończyć się o 22.30, to jednak i tak warto było przyjechać. Myślę, że jeszcze parę lat temu nikt nawet w największych marzeniach nie przypuszczał, że klubowe imprezy transowe w Polsce mogą być organizowane na takim poziomie.

TELL THE WORLD I’M COMING HOME

Kolejny wypad do Krakowa i kolejna impreza organizowana przez krakowski kolektyw odhaczona. Po raz kolejny się nie zawiodłem i mimo że często zarzucam sobie brak krytycyzmu wobec tych imprez, to naprawdę trudno się czegokolwiek tutaj przyczepić, a kiedy nawet czytam o jakichś problemach (o których w życiu nie przyszłoby mi do głowy pisać), o których ludzie piszą często na FB na stronie wydarzenia, to ekipa Egodrop stara się je skutecznie eliminować. Sezon klubowy powoli się kończy i mimo że wiemy już oficjalnie, że tegoroczny festiwal GoaDupa się nie odbędzie, to jednak z niecierpliwością czekam na inne imprezy pod gołym niebem, bo jak już niejednokrotnie podkreślałem, tylko wtedy muzyka ta może pokazać swe prawdziwe oblicze i rozpostrzeć skrzydła. PEACE!

Pełna fotorelacja tutaj: Click!

Close Menu