Aksjomat Przestrzeni i Światła #Sep/Oct’23

⇞Aksjomat Przestrzeni i Światła⇞
Co dwumiesięczny cykl, który pokazuje mój świat widziany przez wizjer aparatu fotograficznego, a którego konsekwencją są powstałe eseje fotograficzne. Bywają niebanalne, zaskakujące, podobno nawet czasami zmuszające do myślenia, ale też i luźne, bez „artystycznej’ spiny i ciśnienia, choć nie ukrywam, że zawsze moją ambicją jest ukazanie najzwyklejszych momentów życia jako sztuki. Inspirację czerpię z różnych form sztuki – malarstwa, filmu, książek, które zawsze kreują pewien obraz przestrzeni w mojej głowie, który później staram się przenieść na zdjęcie, bo fotografia służy mi do przekazywania mojej filozofii życia. Oczywiście, czasem będą to truistyczne, niewyszukane wizje, bo trudno sfotografować kubek z poranną kawą tak, aby powstało z tego dzieło sztuki. I mimo że uważam, że w obecnym świecie skupia się zbyt dużą uwagę na inklinacje technologiczne, kosztem walorów estetycznych, czego przykładem jest Internet, który zalany jest idealnie oświetlonymi, wyostrzonymi jak żyleta fotografiami, które oglądamy i nawet jeśli chwilowo budzą zachwyt, szybko ulatują z naszej głowy i nigdy potem nie wracamy do nich myślami – co raczej mi się nie podoba i uważam to za nieporozumienie, to jednak w tym cyklu też raczej na wielki przewrót nie ma co liczyć, ale jeśli jakieś zdjęcie utkwi Wam w pamięci, albo wzbudzi jakieś emocje, to będę mile zaskoczony. Chodzi tu raczej o wcielenie w życie szeroko pojętej ideologii: “making ideas happen” i na tym właśnie chcę się skupić. Zamieszczone zdjęcia wykonane były zawsze w miesiącu, któremu poświęcony jest dany cykl, i pokazują co (nie)ciekawego wydarzyło się u mnie w czasie tego miesiąca, a nie załapało na osobny post: imprezy, koncerty, spotkania, sesje, ludzie, portrety, zwierzęta, przedmioty, kawa, a może i tosty francuskie, ale przede wszystkim codzienność, może momentami nudna, może schematyczna, ale prawdziwa, bo codzienność nie zawsze bywa ekscytująca.

Wrzesień i Październik 2023

Zarówno wrzesień jak i październik to miesiące, które (odkąd tylko sięgam pamięcią) nigdy nie przypadły mi do gustu. Ja po prostu nie lubię jesieni i mimo że tegoroczna naprawdę nas rozpieszcza, to jednak nie ma jak lato. We wrześniu w ramach „quality time” wybrałem się z córką na wycieczkę, zabierając ją na wyjątkową wizytę do opolskiego zoo. Choć jestem zwykle bardziej zainteresowany krajobrazami, a trzymanie zwierząt w klatkach dla celów rozrywkowych nie do końca wpisuje się w moją filozofię życia, to jednak widok radości w oczach mojego dziecka, kiedy podziwiała goryle, lwy i flamingi, był bezcenny. W październiku razem z uczniami udaliśmy się na wycieczkę do Bieszczadów i Przemyśla. Ta część Polski, znana z malowniczych gór i urokliwych miasteczek, od zawsze (jak zresztą całe Podkarpacie) przyprawia mnie o pozytywne emocje. Pięknie było być tam właśnie o tej porze roku. Zwiedzając Przemyśl, nie mogłem przestać podziwiać architektury tego miejsca – historyczne budowle i starówka to prawdziwy raj dla miłośników fotografii ulicznej. Mimo że te dwa miesiące były pełne niezwykłych chwil i wrażeń, zawsze będą dla mnie okresem przejściowym. Wrzesień i październik nie mają już letniego blasku, a zima jeszcze się nie zaczęła. Jednak właśnie w tych chwilach warto docenić piękno codzienności i odkrywać nowe zakątki kraju z aparatem w ręku, bo fotografia pozwala nam zatrzymać te ulotne momenty i zachować je na dłużej.

Peace!

Close Menu