Czasem dobrze wrócić myślami do wakacji, zwłaszcza kiedy były to niezapomniane wakacje. Tak sobie pomyślałem, że skoro za oknem już typowo jesienna aura, będę co jakiś czas wracał do naszych fistachowych podróży, które odbyliśmy w tym roku. Dziś bardzo krótko, ale jednak miejsce było dla nas na tyle wyjątkowe, że nie mógłbym go pominąć i nie napisać o nim kilku słów, ale po kolei. Zaraz po wspaniałej edycji festiwalu Uroczysko, gdzie spędziliśmy czas w gronie przyjaciół, postanowiliśmy zrobić sobie mały afterek i nie wracać prosto do domu, tylko jeszcze gdzieś pobiwakować. Tak więc po intensywnym weekendzie pełnym muzyki, tańca i niekończącej się radości, postanowiliśmy zatrzymać się w małej miejscowości Lubawka w województwie dolnośląskim, w powiecie kamiennogórskim, u podnóża Gór Kruczych (Góry Kamienne), w Sudetach Środkowych. Sama droga z miejsca festiwalu do Lubawki nie była jakoś szczególnie długa, ale widoki za oknem jedynie podsycały nasze oczekiwania. Zielone pagórki, malownicze lasy i urokliwe wsie przewijały się przed nami, tworząc niezapomniany krajobraz. Po kilku godzinach podróży dotarliśmy do Lubawki. Znane z malowniczego położenia u stóp Gór Kruczych miejsce to emanuje spokojem i sielskim urokiem. Znalezienie idealnego miejsca na nocleg nie było trudne – jako że w okolicy jest tylko jedno pole kempingowe, „Kacperkowo”, wybór okazał się banalnie prosty. Na miejscu przywitali nas przemili gospodarze, Pani poczęstowała nas domowym, świeżym i pachnącym ciastem, a Pan wskazał miejsce, gdzie możemy się rozbić. Był to malutki, ale bardzo urokliwy spot. Za płotem pasły się krowy, był mały plac zabaw dla dzieci, czyste, zadbane toalety, no i przepiękny widok na góry. Czego chcieć więcej?
Po rozpakowaniu postanowiliśmy, że koniecznie musimy wybrać się coś zjeść, jednak okazało się, że wcale nie będzie to takie proste, bo w okolicy trudno o dobrą restaurację, ba, trudno o jakąkolwiek restaurację. Oczywiście mieliśmy ze sobą jakieś jedzenie, ale przeszukując Internet, trafiłem na bistro, które miało całkiem niezłe opinie. Bistro to znajdowało się tuż przy stadionie, na którym odbywał się właśnie mecz i to nie byle jaki. Wielka inauguracja A-klasy! Orzeł Lubawka podejmował u siebie Piast Bolków i jak się pewnie domyślacie, wygrali w wielkim stylu. Siedząc w tym lokalnym bistro, jedząc zasmażany ser z frytkami i popijając jakimś przeciętnym, lokalnym piwkiem, poczułem się naprawdę szczęśliwy. Małe szczęścia, mówię Wam! Oczywiście najbardziej kibicowała moja córka, Zojka, a jako że stary już jestem, naszła mnie taka refleksja, że kiedyś to pewnie bym patrzył na to wszystko z ironicznym uśmieszkiem, a teraz naprawdę doceniałem, że dla mieszkańców Lubawki – miejscowości, o której istnieniu jeszcze niedawno nie miałem nawet pojęcia, było to naprawdę wydarzenie bez precedensu. Prawdziwe święto. Pomijam już zaangażowanie w grę tych młodych piłkarzy, od których determinacji i woli walki mogłaby się uczyć nasza narodowa drużyna, ale też te całe rodziny, strażacy, starsze panie, którzy zjawili się na boisku, by kibicować swoim, naprawdę mnie wzruszyli. Po meczu i obiedzie wróciliśmy do naszego busika, gdzie miło spędziliśmy wieczór.
Nie przyjechaliśmy na długo, bo w sumie spędziliśmy tam tylko jedną noc, ale jakoś z sentymentem wracam myślami do tego miejsca. Było naprawdę pięknie.
- MIEJSCE: Lubawka
- POLE CAMPINGOWE: Kacperkowo