Logic Tales

✓ WHEN THE CLUB LIGHTS COME ON

Inkubator – [łac.] urządzenie, za którego pomocą stwarza się kontrolowane warunki zewnętrzne w celu podtrzymania i rozwoju procesów wzrostu. Zadaniem inkubatora jest wytworzenie mikroklimatu o odpowiedniej temperaturze i wilgotności. Inkubatory stosuje się w biologii komórkowej i mikrobiologii, jako pomieszczenie dla niemowląt i młodych zwierząt. (źródło: wikipedia.org)
INQbator to także jeden z najstarszych, śląskich klubów, grających muzykę alternatywną. Mały, ciasny, kameralny, intymny. To prawdziwa legenda na imprezowej mapie naszego kraju, bo pierwsze organizowane tam imprezy pamiętają jeszcze poprzednie milenium. Na przestrzeni minionych lat odbyła się tam niezliczona liczba imprez, zagrał tam panteon polskiej sceny elektronicznej, a także wielu innych, uznanych artystów europejskiej i światowej sceny. To właśnie ten klub znacząco wpłynął na kształtowanie się świadomości muzycznej co najmniej kilku pokoleń. I to właśnie tam od lat organizowany jest cykl imprez Tales, promujący szeroko pojętą muzykę psychodeliczną.

✓ A WEEKEND WASTED IS NEVER A WASTED WEEKEND

Wydarzenie: Logic Tales
Miejsce: klub INQ, Katowice, PL
Data: 26.11.2016

Pod koniec listopada odbyła się 49 edycja tejże imprezy, tym razem nazwana Logic Tales. Tak, tak, to nie błąd powstały podczas edycji tekstu – to była 49 edycja. Niesamowite. Na kalendarzu łatwo sprawdzić, że rok ma 52 tygodnie, dla osób, które nie opuściły żadnej edycji (a są takie), to jakby spędzić wszystkie weekendy w roku na imprezie. Na mnie osobiście robi to ogromne wrażenie. Respect.
Headlinerem tego wydarzenia był Szwed, Jonas Pettersson, bardziej jednak znany jako Logic Bomb. Starym wyjadaczom transowego chleba sylwetki tej nie trzeba chyba przedstawiać, przez lata projekt zdążył zapracować już sobie na miano legendy sceny. Początkowo w skład projektu wchodził jeszcze Johan Krafft i Jonas Bergvall, ale od jakiegoś czasu Pan Pettersson występuje jedynie solo. Pewnie nikogo nie zdziwią początki powstania Logic Bomb, bo wydają się typowe dla artystów rozpoczynających swoją przygodę z muzyką psychedelic trance w latach dziewięćdziesiątych. Dwóch świeżo upieczonych studentów wybrało się do stanu Goa w Indiach i tam właśnie doznało swojego muzycznego objawienia i od tej pory wiedziało już, co chce w życiu robić. Potem poszło już gładko, wydanie pierwszego, zaraz potem drugiego albumu błyskawicznie otworzyło Szwedom bramy do największych europejskich, a nawet światowych festiwali i imprez. Logic Bomb jak do tej pory zagrał w Polsce tylko jeden raz i było to w 2012 roku, więc co tu dużo pisać, doczekałem się.

A jak zagrał? Jak na Logic Bomb przystało, czyli szybko, energetycznie, skocznie i żwawo. Euforia zalała szalejącą publikę, był niesamowity ścisk, momentami było tak duszno i parno, że wywietrzniki nie nadążały, ale czy nie jest to również wyznacznik dobrego występu i koncertu? Tu raczej nikt nie nastawiał się na siedzenie przez pół nocy przy stoliku, nakrytym białym obrusem, sącząc drinka z różową parasolką. Było sporo nowych rzeczy, ale oczywiście nie obyło się też bez utartych i sprawdzonych hiciorów, które mocarnie wymiotły parkiet. Nie wydaje mi się, by ktokolwiek z tam obecnych wyszedł po tym live’ie niezadowolony.

✓ POLAROIDS & UNICORNS

A coś więcej? Tak i to dużo więcej. Nie wiem, czy to mój odosobniony przypadek, czy może ktoś również podziela moje zdanie w tym temacie, ale często, żeby nie napisać zawsze, kiedy wybieram się na występ, na który zapowiedziana jest jakaś gwiazda (która to zazwyczaj jest bezpośrednim powodem, dla którego kupuję bilety), nie zalicza najlepszego występu na tej imprezie. Najczęściej mam tak, że albo support jest tak dobry, że gwóźdź programu wypada bardziej blado, albo artysta grający później jest na tyle dobry, że po imprezie czy koncercie to właśnie jego występ pamiętam najbardziej. Nie do końca wiem, czym to jest spowodowane, może właśnie artyści supportujący główną gwiazdę czują na sobie większą presję, a tym samym dają z siebie o wiele więcej, bo chcą dobrze wypaść i nie pozostać za bardzo w cieniu. Przyrównując sytuację do piłki nożnej, to trochę jakby pierwszoligowy klub z czołówki tabeli przegrał z kretesem z drużyną z ligi okręgowej jakiejś wsi pod Radomiem.
Na opisywanej imprezie było podobnie. Mimo że Logic Bomb, jak już pisałem wcześniej, zagrał naprawdę dobrze, to jednak w mojej ocenie ta noc należała do wrocławskiego grajka o chwytliwym pseudonimie JediMaster. O jego muzyce nie wiedziałem za wiele przed tą imprezą, a będąc szczerym do końca, to nie wiedziałem nawet, że ktoś taki istnieje. Jednak po jego występie na pewno nie pozostanie mi dłużej obojętny. To było to, na co czekałem i czego szukałem od dawna. Muzyka, którą produkuje, sam określa jako energetyczny, organiczno-futurystyczny psychedelic trance, wkraczający brzmieniowo zarówno w goa, jak i w forest fullon. Dla mnie połączenie idealne i strzał trafiony w dziesiątkę, bo taką muzę lubię najbardziej.

Pozostali artyści na obu scenach również trzymali wysoki poziom, prezentując szerokie spektrum gatunkowe, które w połączeniu z świetnym doborem utworów i nienaganną techniką zdecydowanie wpłynęły na jakość imprezy. Kolejna edycja podobno dopiero w lutym, ale na dobre rzeczy warto długo czekać.

Pełna fotorelacja tutaj: Click!