Deeperrr with John 00 Fleming & Cabeiri

✓  DEAR NOVEMBER, PLEASE BE AWESOME

Z członkami ekipy Deepersense znałem się, zanim jeszcze powołali oficjalnie ten kolektyw do życia – sympatyczne ziomeczki, na których wpadało się na różnych imprezach, a prywatnie też zawsze było o czym pogadać. Potem zaczęli już coraz częściej grywać na różnego rodzaju eventach, organizować swoje pierwsze, formalne imprezy firmowane szyldem Deepersense, aż w końcu szarpnęli się nawet na organizację fantastycznego open air’a o swojsko brzmiącej nazwie – Bażoły. Jednak kiedy całkiem niedawno przeczytałem, że obchodzą 10-lecie swojej pracy artystycznej, to oniemiałem i to przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, zdałem sobie sprawę, że nie jestem już pierwszej młodości i że dziesięć lat przeleciało z zawrotną prędkością, ale taką naprawdę zawrotną, bo przecież, jakby nie patrzeć, to kawał czasu. Po drugie, kiedy zobaczyłem, że organizują z tej okazji imprezę, której headlinerami będzie założyciel słynnej wytwórni JOOF Recordings, John 00 Fleming – brytyjski DJ i producent, maestro głębokich, mrocznych, progresywnych oraz psytrance’owych brzmień, który w tym roku będzie obchodził Abrahama. A żeby tego było mało, to na scenie chill, po raz pierwszy w Polsce, wystąpi legenda Altar Records, bardzo przeze mnie ceniony, grecki projekt, Cabeiri, którego członkowie stoją za doskonałymi albumami takimi, jak: “Inner Thoughts”, “Self Insider” czy “Temple Within”, wiedziałem już, że życzenia z okazji okrągłej, 10-tej rocznicy dorobku na scenie złożę im osobiście.

✓ LOOKING BACK. TO LOOK FORWARD.

Impreza miała miejsce w jednej z moich ulubionych miejscówek w Krakowie. W klubie, który znany mi jest od czasów, kiedy organizowane były tam imprezy ekipy Egodrop, słynącej m.in. z tego, że miejsca na swoje eventy dobiera z niezwykłą starannością. Mowa oczywiście o Zet Pe Te, mieszczącym się na ulicy Dolnych Młynów. O samym klubie, oprócz tego, że naprawdę dobrze się w nim czuję, nie będę się za bardzo rozpisywał, bo myślę, że informacja, którą znajdziemy na ich oficjalnej stronie na Facebooku w idealny sposób opisuje, co to właściwie za miejsce, a mi wypada się jedynie z tym zgodzić i podpisać pod tym obiema rękami:

Zet Pe Te to dom kultury w wersji 2.0. Miejsce, w którym sztuka spotyka się z kulturą alternatywną i inicjatywą społeczną, otwarte w wybrane dni, w czasie koncertów, imprez tanecznych i innych wydarzeń. To także kierunek rozwoju dla nowoczesnych projektów oraz przestrzeń zrzeszająca ludzi kreatywnych. Prowokujemy do działania, ładujemy pozytywne akumulatory twórczości i szerzymy miłość do odważnego głoszenia swoich ideałów w szeroko rozumianej kontrkulturze. Organizujemy i wspieramy wydarzenia artystyczne i kulturalne, które tworzone są przez ludzi dla ludzi. Zet Pe Te to miejsce historycznie i ideowo związane z dawną Cygarfabryką, która w 1958 roku przemianowana została na Zakład Przetwórstwa Tytoniowego. W naszym logo widnieje pracująca tu niegdyś polska Carmen – piękna Mańka, będąca największą inspiracją najgłośniejszego przedwojennego wodewilu pt. „Królowa przedmieścia” autorstwa Konstantego Krumłowskiego. Mańka jest z nami jednak nie tylko ze względu na miejsce i całą opowieść (którą będziemy Wam z przyjemnością snuć), ale przede wszystkim stanowi dla nas inspirację do przecierania nowych artystycznych szlaków i twórczego networkingu artystów z rozmaitych dziedzin. To muza przyświecająca idei Zet Pe Te, którą stanowi budowanie miejskiego ekosystemu pomysłów. [Facebook]

Klub wyglądał niesamowicie, widać było, że organizatorzy zadbali o najdrobniejszy szczegół, ale nie ma się co dziwić, skoro w pomoc zaangażowali takie brygady, jak: TheConstruction by 2deko & D44, Vortex Visual Division, Pszczoła UV czy Dodo Labs, efekt musiał przyprawiać o zbieranie żuchwy z podłogi. Myślę, że nawet gdyby nie było tam żadnej muzyki, to warto było przyjechać tam, by posiedzieć chwilkę i wypić piwo w takim miejscu. Awesome!

✓ AIM HIGH

Muzycznie oczywiście też się nie zawiodłem, a powiem nawet więcej, że była petarda. Trudno było się zdecydować, na której scenie zostać, bo zarówno na chillu jak i na mainie grali wybornie. Headlinerzy stanęli na wysokości zadania i pokazali, jak powinno się „zamiatać” parkiet, a Fleming udowodnił, że „age is just a number,” bo ten pięćdziesięciolatek ma niesamowitego powera i potrafi budować atmosferę na parkiecie jak nikt inny. Jednak grzechem byłoby pisać, że tylko gwiazdy wieczoru zrobiły niezłą, muzyczną rozpierduchę, bo słabych muzycznie punktów na tej imprezie po prostu nie było. Pięknie bujało od samego początku po wczesnoporanne godziny.

✓ YOU CAN CHANGE YOUR LIFE OVERNIGHT

Bardzo dziękuję organizatorom za zaproszenie – zrobiliście kawał dobrej roboty i nie mam tu na myśli tylko minionej imprezy, ale wszystko, czego dokonaliście w ciągu minionych 10 lat. Jestem pod ogromnym wrażeniem i życzę Wam sukcesów, nieustającej motywacji i samych pozytywnych ludzi wokół, bo to, co robicie, robicie bardzo dobrze. Co do samej imprezy, to trudno chyba wyobrazić sobie lepsze urodziny, co? Muzycznie, wizualnie, frekwencyjnie i pod względem klimatu było po prostu wyśmienicie i miło słuchało się tych wszystkich słów i życzeń, które padały w Waszą stronę, bo wydawały się być naprawdę szczere. Jeszcze raz: wszystkiego, co najlepsze i kolejnych 10, a może i 20 i 50 lat. Peace!

Pełna fotorelacja tutaj: Click!

Close Menu