Jeszcze parę lat wstecz, trudno byłoby mi sobie wyobrazić, że wrócą znów czasy, kiedy w Polsce można będzie zorganizować festiwal transowy z prawdziwego zdarzenia. Początek lat 2000 i festiwal Moondalla na Pomorzu dawno odszedł w zapomnienie, bo pamiętają o nim jedynie starzy wyjadacze transowego chleba, a młodszemu pokoleniu nazwa ta mówi niewiele, albo nawet nic. I, mimo że wielu narzeka, że złote czasy tej muzyki mamy już dawno za sobą, to ja jednak nie do końca się z tym zgodzę, bo wystarczy chociażby przewertować tylko zakładkę „events” na Facebooku, by utwierdzić się w przekonaniu, że dobrych imprez z muzyką elektroniczną w naszym pięknym kraju jest po prostu bez liku. Sięgając pamięcią wstecz, nawet w największych marzeniach nie byłbym sobie w stanie wyobrazić, że u nas na Śląsku, dokładnie za miedzą, odbędzie się kiedyś open air z prawdziwego zdarzenia, który może nie będzie pretendował (jeszcze) do miana festiwalu, ale na pewno będzie czymś więcej niż imprezą na działce dla znajomych. Minęło kilka lat i życie szybko zweryfikowało moją pesymistyczną tezę, oczywiście ku mojemu wielkiemu ukontentowaniu.
✓ REAL FREEDOM LIES IN THE WILDERNESS
Bażoły to impreza organizowana chyba od 2015 roku na Śląsku i mimo że dokładna lokalizacja owiana jest tajemnicą (tzw. secret location), to wiadomo, że ma ona miejsce gdzieś pośród leśnej kniei. Tyle mniej więcej wiedziałem, zanim pojawiłem się tam w tym roku, bo trochę wstyd przyznać, ale, mimo że każdego roku otrzymywałem zaproszenie na ten event od zaprzyjaźnionej ekipy Deepersense, która zresztą jest sprawcą całego zamieszania i głównym organizatorem, to jakoś nigdy nie było mi po drodze, a to jakiś inny festiwal się napatoczył, a to byłem gdzieś poza granicami kraju, bo to przecież środek wakacji, a w tym roku złożyło się tak, że akurat byłem w domu. Kiedy więc otrzymałem zaproszenie, nie wahałem się za długo, bo jak wieść gminna niesie, jest to podobno impreza na wysokim poziomie. Jako że drzemią we mnie skłonności do empiryzmu, daleko nie mam, więc pomyślałem, że sprawdzę, co i jak na własnej skórze. I pojechałem.
✓ MAY THE FOREST BE WITH YOU
Na miejsce dotarłem trochę po 17.00, łatwo nie było, bo impreza naprawdę znajduje się w środku stumilowego lasu, a koordynaty, które otrzymałem od organizatorów kilka dni wcześniej, jedynie to potwierdzały. Samochód zaparkowałem na wyznaczonym parkingu i udałem się leśną drogą wgłąb puszczy. Przyznam, że droga była nad wyraz malownicza i nawet, gdyby okazało się, że jednak pobłądziłem i Bażoły odbywają się w zupełnie innym miejscu, to warto było się tu zjawić choćby dla samej tej ścieżki. Las zawsze robi robotę. Zanim zacznę się rozpisywać, co i jak, od razu napiszę, że nie tak to sobie wyobrażałem – myślałem, że będzie bardziej na dziko, a na miejscu zastałem mini festiwal. Scena główna świetnie przystrojona, nagłośnienie niczego sobie, ludzi już całkiem sporo, muzyczka gra, uczestnicy powoli zaczynają się bawić, obok spore pole namiotowe, gdzie zapewne trwał już before, jakieś warsztaty w namiotach, chai shop, jakiś food truck, sklepik z ciuchami, a jakby komuś było mało, to nawet i toitoi’e z bieżącą wodą, aby ręce można było sobie umyć – no, tego się nie spodziewałem. Nie wiem, czy taki standard obowiązywał zawsze, bo nie mam porównania, ale ekipie organizacyjnej należy się uznanie i laurka – awesome, guys! Jako amatorowi i entuzjaście rzemieślniczych browarów nie może umknąć mojej uwadze fakt, że na imprezie można było kupić nawet kraftowe piwka, tego bym się w życiu nie spodziewał! Co ważne (przynajmniej dla mnie), organizatorzy zadbali też, by na imprezie nie było zbyt tłoczno, sprzedana została odpowiednia ilość biletów, co pozwoliło uniknąć efektu „sardynek” na dancefloorze i całym terenie imprezy. Muzycznie, również nie ma się czego przyczepić, scena main hulała aż miło, można było wysłuchać szerokiego spektrum od głębokich progressive, przez melodyjne goa, na night fullonach skończywszy, chill pełnił rolę alternatywną i mieścił się w małym (momentami zbyt małym) namiocie na polu kempingowym.
✓ THE QUIETER YOU BECOME, THE MORE YOU ARE ABLE TO HEAR
Naprawdę ciesze się, że w końcu miałem okazję dotrzeć na Bażoły, bo trochę wstyd, że włóczyłem się po wielu festiwalach i imprezach w Europie, a jakoś nigdy po drodze nie było mi na Bażoły, które, jak pisałem, odbywają się rzut beretem od miejsca, w którym mieszkam. Bez ubierania w wyszukane i niekonwencjonalne słowa napisze tylko, że warto!
Pełna fotorelacja tutaj: Click!