Aksjomat Przestrzeni i Światła #May/Jun’21

⇞Aksjomat Przestrzeni i Światła⇞
Co dwumiesięczny cykl, który pokazuje mój świat widziany przez wizjer aparatu fotograficznego, a którego konsekwencją są powstałe eseje fotograficzne. Bywają niebanalne, zaskakujące, podobno nawet czasami zmuszające do myślenia, ale też i luźne, bez „artystycznej’ spiny i ciśnienia, choć nie ukrywam, że zawsze moją ambicją jest ukazanie najzwyklejszych momentów życia jako sztuki. Inspirację czerpię z różnych form sztuki – malarstwa, filmu, książek, które zawsze kreują pewien obraz przestrzeni w mojej głowie, który później staram się przenieść na zdjęcie, bo fotografia służy mi do przekazywania mojej filozofii życia. Oczywiście, czasem będą to truistyczne, niewyszukane wizje, bo trudno sfotografować kubek z poranną kawą tak, aby powstało z tego dzieło sztuki. I mimo że uważam, że w obecnym świecie skupia się zbyt dużą uwagę na inklinacje technologiczne, kosztem walorów estetycznych, czego przykładem jest Internet, który zalany jest idealnie oświetlonymi, wyostrzonymi jak żyleta fotografiami, które oglądamy i nawet jeśli chwilowo budzą zachwyt, szybko ulatują z naszej głowy i nigdy potem nie wracamy do nich myślami – co raczej mi się nie podoba i uważam to za nieporozumienie, to jednak w tym cyklu też raczej na wielki przewrót nie ma co liczyć, ale jeśli jakieś zdjęcie utkwi Wam w pamięci, albo wzbudzi jakieś emocje, to będę mile zaskoczony. Chodzi tu raczej o wcielenie w życie szeroko pojętej ideologii: “making ideas happen” i na tym właśnie chcę się skupić. Zamieszczone zdjęcia wykonane były zawsze w miesiącu, któremu poświęcony jest dany cykl, i pokazują co (nie)ciekawego wydarzyło się u mnie w czasie tego miesiąca, a nie załapało na osobny post: imprezy, koncerty, spotkania, sesje, ludzie, portrety, zwierzęta, przedmioty, kawa, a może i tosty francuskie, ale przede wszystkim codzienność, może momentami nudna, może schematyczna, ale prawdziwa, bo codzienność nie zawsze bywa ekscytująca.

Maj 2021

Czizas Krajst, co to był za maj? Mokro, zimno, deszczowo, nieprzyjemnie, a do tego jeszcze właściwie ciągle utrzymywało się całkowite zachmurzenie. Tragedia. Przyznam, że odkąd sięgam pamięcią, nie przypominam sobie tak słabego, jeśli o pogodę chodzi, maja. Dodatkowo, całą sprawę skomplikował fakt, że wszyscy są już totalnie zmęczeni tą pandemią, restrykcjami, ograniczeniami, zakazami, że chyba jak nigdy wcześniej czekało się na tą wiosnę w tym roku, a tu dupa zbita, bo to, co działo się za oknem, przypominało raczej późny listopad niż środek maja. No, ale z każdego szamba da się przecież jakoś wyjść – jak mawiał klasyk, więc robiłem, co mogłem, by jakoś sobie poradzić z tą niesprzyjającą aurą. Przede wszystkim, uruchomiłem rower, no bo już przecież najwyższy czas, jednak tak naprawdę dopiero w czerwcu zacząłem kręcić prawdziwe kilometry. Jednak jazda w deszczu przy niskich temperaturach jednak nie jest dla mnie – to przecież powinno być przyjemne. Oczywiście, jak zwykle sporo też zdjęć córki, ale to już chyba standard.

Czerwiec 2021

No i wreszcie przyszedł czerwiec. To chyba jeden z moich ulubionych, o ile nie ulubiony miesiąc. To czas, kiedy wreszcie noce robią się naprawdę ciepłe, kiedy słońce zachodzi bardzo późno, a dzień jest najdłuższy w roku. W lesie robi się naprawdę zielono, a temperatura w końcu rośnie powyżej 25 stopni. No i taki czerwiec to ja szanuję. Podobnie, jak w maju wyskoczyłem sobie na jakiś wschód słońca, ale poświęciłem temu osobny post, więc nie będę powielał. Mam kilka rozpoczętych, fajnych pomysłów na zdjęcia, których niestety nie udało mi się dokończyć w tym miesiącu, ale mam nadzieję, że w aksjomacie, który będzie podsumowaniem wakacji, będę mógł już o tym napisać. To chyba tyle, fotki jak zwykle poniżej, no i pięknych wakacji życzę!

Peace!

Close Menu