Noc Kupały

✓  SLAVIC SPIRIT

Mimo że Noc Kupały tak naprawdę stała się popularna dopiero w przeciągu ostatnich kilku lat, to ja miałem okazję zarówno z tym terminem jak i obrzędami jej towarzyszącymi spotkać się już przynajmniej 15 lat temu. Wszystko za sprawą tego, że od bardzo dawna jestem dość mocno związany z kulturą psychedelic trance (kto nie zna, polecam zgłębić temat, ale w jakimś bardziej wiarygodnym źródle), a tam zarówno to święto jak i inne podobne smaczki funkcjonują od lat. Jednak po kolei. Noc Kupały znana również jako Sobótka, Palinocka lub Kupalnocka to prastare, pogańskie, solarne święto Słowian ściśle powiązane z nadejściem lata, które bardzo często jest mylone z Nocą Świętojańską. I, mimo że oba święta nierozerwalnie związane są ze zmianą pory roku, czyli zwycięstwem światła nad mrokiem, łączy je także wiele wspólnych obrzędów, jak chociażby palenie ogromnego ogniska, puszczanie wianków na wodzie, a czasem nawet przypadają dokładnie w ten sam dzień, to jednak różnią się w dość znaczący sposób. Zacznijmy może od tego, że Noc Kupały to święto pogańskie, które przez długi czas kościół katolicki próbował wykorzenić i pozbyć się go z kalendarza corocznych tradycji, jednak było to na tyle mało skuteczne, że podjęto próbę akulturacji tego święta na swoje, nadając mu nazwę Nocy Świętego Jana.

✓  THE WOODS WERE MADE FOR THE HUNTERS OF DREAMS

Noc Kupały to najkrótsza noc w roku, która przypada zazwyczaj na 21 lub 22 czerwca, kiedy Noc Świętojańska obchodzona jest w wigilię dnia Świętego Jana, czyli w nocy z 23 na 24 czerwca. Jak już wspominałem, kościół katolicki przywłaszczył sobie trochę to święto wraz z jego obrzędami takimi, jak choćby legenda, która głosi, że tej nocy można znaleźć swojego przyszłego męża lub małżonkę. Wszystkie panny puszczały po zmroku wianki na wodę, a zadaniem kawalerów było je wyłowić. Oczywiście, większość uroczystości miała miejsce w nocy, kiedy to tańczono wokół ogromnych ognisk, do których najstarsze gospodynie wrzucały zioła (bylicę i szałwię), by zapewnić płodność oraz urodzaj, skakano przez nie i śpiewano pieśni, by zostać mentalnie oczyszczonym. Inna, chyba najbardziej znana z legend mówi, że to właśnie tylko podczas tej nocy można znaleźć mityczny kwiat paproci, zwany również perunowym, który znalazcy zapewnić miały bogactwo, zdrowie, urodzaj i dostatek. Dziś z lekcji botaniki wiemy już, że kwiaty występują tylko u roślin nasiennych, ale naszym przodkom wiedza o braku kwiatów na paproci była jednak obca. Słowianie skłonni byli wierzyć, że paproć jednak zakwita, ale towarzyszą temu magiczne siły i dlatego trwa to bardzo krótko, bo tylko raz w roku i dlatego tak trudno jest taki kwiat znaleźć. Co więcej była jeszcze dodatkowa trudność – kwiat nie tylko należało odnaleźć, ale zerwać go równo o północy, a strzegły go czarownice, demony i inne stwory, o których bano się nawet rozmawiać. Żeby jednak go odszukać, należało być przede wszystkim w pojedynkę, trzeba było rozebrać się do naga i być przepasanym jedynie zielem bylicy lub szkaplerzem. Kiedy już znalazło się kwiat, należało, nie dotykając go, zawinąć go w prześcieradło i mocno zawiązać. Podobno poszukiwania kwiatu paproci były też pretekstem dla młodych zakochanych, by spotkać się w sprzyjających okolicznościach w lesie, wyznać sobie miłość i no….. ten… Wiele podań i mitów mówi o tym, że w czasie Sobótki panny, które chodziły szukać kwiatu paproci, straciły swój wianek (uniwersalny symbol dziewictwa). Legenda o kwitnieniu kwiatu, mimo że wydaje się dziś absurdalna, nie do końca była aż tak pozbawiona sensu, bo istnieją podobno dwa gatunki paproci (min podejźrzon księżycowy – piękna nazwa swoją drogą) i, mimo że faktycznie należą do tych, które bardzo trudno spotkać, to jednak nie jest to niemożliwe. Kwitną raz na kilkanaście lat raptem przez parę dni w okresie letniego przesilenia. Czego by nie pisać i w jakie legendy by nie wierzyć, najkrótsza noc w roku, obfitująca w pradawne, słowiańskie legendy bez wątpienia pełna jest magii, czarów, tajemnic i misterium. Pamiętam, że jeszcze będąc w liceum, byłem zafascynowany tematyką Pieśni świętojańskiej o Sobótce, autorstwa mistrza z Czarnolasu – Jana Kochanowskiego, który już wtedy podkreślał ważność kultywowania i docenienia tradycji zwalczanej przez katolików i protestantów. W wierszu poprzedzającym pieśni poszczególnych panien Kochanowski zasugerował, że utwory powinny być wystawione przed publicznością podczas obchodów Nocy Kupały, a więc po zachodzie aż do wschodu słońca. Dla mnie osobiście tego typu święta mają w sobie niesamowitą moc, energię i ciesze się, że mimo iż w komercyjnym wydaniu, to jednak wracają do życia, bo jestem przekonany, że słowiańskie tradycje są na tyle bogate, że niekoniecznie musimy sięgać po te amerykańskie.

✓  FERN WHISPER

Jak wspominałem wcześniej, już wiele razy miałem okazję uczestniczyć w obchodach Nocy Kupały i to w różnym wydaniu, od imprez elektronicznych na świeżym powietrzu gdzieś z dala od cywilizacji, np. w podkrakowskim Zakrzówku, oczywiście nie było to odwzorowanie prasłowiańskiej tradycji w skali 1:1, ale jestem przekonany, że wiele elementów wyglądało albo bardzo podobnie albo nawet identycznie, a o to przecież właśnie w kultywowaniu tradycji chodzi.

✓  NATURE ALWAYS WEARS THE COLOURS OF SPIRIT

W tym roku, jako że okoliczności do organizacji imprez masowych są mało sprzyjające, jakoś też niewielką ochotę miałem, by biegać nago po lesie w poszukiwaniu kwiatu paproci, jak tradycja każe, a potem przypadkiem zostać odwiezionym w kaftanie do znanego, rybnickiego szpitala, to dla zasady wybrałem się z moim małym pomocnikiem podziwiać Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich. Niepodważalnie, miejsce to jest po prostu niesamowite, za każdym razem, kiedy tam jestem, a bywam tam naprawdę często, bo znajduje się ono niedaleko mojego miejsca zamieszkania, przez co często jeżdżę tam na rowerze, czuję się trochę tak, jakbym był w powieści „Tajemniczy Ogród” Burnetta. Ten krajobrazowy park to nie tylko ogromne połacie lasów, podmokłe tereny nad rzeką Rudą i jej dopływami, ale też dwory, spichlerze, leśniczówki i pałacyki myśliwskie oraz setki kilometrów przepięknych ścieżek rowerowych. Kiedyś Cystersi zakładali tu klasztory na trudnych, zalesionych i bagiennych terenach, już wtedy z poszanowaniem przyrody zakładali sady, ogrody, stawy hodowlane i żyli tak sobie tu w pokoju i harmonii z matka naturą. Porobiliśmy jakieś zdjęcia, pochodziliśmy sobie po leśnych ścieżkach, zaliczyliśmy dwie konkretne burze, ale przede wszystkim spędziliśmy cudownie razem dzień.

No i jeszcze na koniec musi się tu również znaleźć zdjęcie z backstage’u, które przedstawia mojego pomocnika, bez którego ostatnio prawie nigdzie się nie ruszam, a który pomaga mi w odnajdywaniu inspiracji, napędza do działania, gubi zaślepki z obiektywów, najczęściej nie pozwala kadrować dłużej niż 10 sekund i nierzadko ma zupełnie inną wizję na zdjęcia niż ja, to jednak współpraca układa się na tyle pomyślnie, że nie zamieniłbym go na nikogo innego. Wielkie dzięki za pomoc, Zoja!