✓ WABISABI | BICEP | DIETER RAMS | KAISER IDELL | NIKKA
Spontaniczny nieco, bez większych przygotowań, uciekając przed uwielbianymi przeze mnie Świętami Wielkanocnymi wypad do Norwegii, a dokładniej do Bergen, z racji napiętego charakteru nie obfitował w wiele możliwości do pstrykania zdjęć, ale coś tam ustrzeliłem. W fotografii krajobrazu nie czuję się najlepiej, wolę zdecydowanie fotografować ludzi, ale niekoniecznie moją pasję podzielają również Norwegowie, więc zdjęć ludzi właściwie nie ma. A jedyne, które moim zdaniem mi wyszły, zostały objęte prawami autorskimi jako „o nie, tego nie możesz upublicznić”, zostają więc kulinaria i kilka widoczków.
Jednak nie samymi zdjęciami człowiek żyje, z każdego wyjazdu staram się wrócić ciut mądrzejszy, odrobinę bogatszy w nowe doświadczenia i zdecydowanie bardziej otwarty na nowe.
✓ Wabisabi
Brzmi trochę jak nazwa japońskiego chrzanu, który stosuje się jako przyprawa do sushi, ale tylko dalekowschodnie pochodzenie jest tutaj cechą wspólną. Wabisabi to nowy (przynajmniej dla mnie) styl wnętrzarski, ale nie tylko, bo to także filozofia, która apoteozuje to, co stare, a ciągle urzekające. Etymologia słowa daje temu żywy dowód, bowiem Wabisabi to zbitka dwóch wyrazów wabi, które oznacza prostotę, natomiast sabi to piękno wynikające z minionego czasu. Styl koncentruje się na wyłanianiu piękna w niedoskonałościach poprzez aprobatę naturalnego cyklu dojrzewania i starzenia się. Cały trend stoi w opozycji do tak niezwykle popularnego obecnie konsumpcjonizmu i „zagracania się” niepotrzebnymi meblami, urządzeniami i innymi gadżetami, których używamy mniej niż dwa razy w roku. Ja jestem zachwycony.
✓ Nowy album Bicepa
Matt McBriar i Andy Ferguson to londyński duet odpowiedzialny za projekt Bicep (Official Bicep blog). Ich działalność na scenie mimo naprawdę długiego stażu nie zaowocowała jednak wydaniem żadnego longplaya, aż do dziś, bo własnie ukazał się ich pierwszy LP zatytułowany o ironio „Bicep”. Przyznam, że słuchając go w domu drugi i trzeci raz, już nie potargał mną tak bardzo, jak podczas wizyty w Norwegii, ale tam wpasował się idealnie. Są przecież takie albumy, które kojarzą się nam wyłącznie z danym miejscem, chwilą, ludźmi, sytuacją, prawda? No właśnie!
✓ Dieter Rams
Człowiek, którego nie znałem. Trochę wstyd, bo to na jego projektach bazuje między innymi gigant z Doliny Krzemowej, czyli znana wszystkim firma Apple. Dla Jonatana Ive’a odpowiedzialnego po śmierci Jobsa za design w Apple, Rams był niekwestionowanym wzorem, dlatego też podobno oddając mu hołd, „wykorzystał” jego projekty. Nie będę się tu rozpisywał, bo ciągle zgłębiam wiedzę na temat tego niemieckiego projektanta i funkcjonalisty, który na pewno zasługuje na miano najbardziej wpływowych projektantów XX wieku. Polecam prześwietlić temat, a zapewniam, że na produkty firmy Apple zerkniecie inaczej.
✓ Lampa stołowa Kaiser Idell
Przed wyjazdem twierdzenie, że można interesować się lampami, brzmiało dla mnie podobnie jak interesować się deskami do krojenia – ignorancja level advanced, przyznaję. Widziałem ich w Bergen sporo, a może i jeszcze więcej i przyznam, że to, co wydawało mi się wcześniej nie do ogarnięcia, bo jak można interesować się lampami, rzuciło zupełnie inne, nowe światło (światło huehuehue) na sprawę. Nadal jestem zielony, jeśli o design lamp chodzi i pewnie już tak pozostanie, ale są takie perełki, na które zachorowałem. Weźmy na przykład lampę stołową Kaiser Idell (widziałem, dotykałem, świeciłem) zaprojektowaną przez Christiana Della. OMG! Przepiękna, no i ma w sobie duszę, której niestety pozbawione są te, które kupujemy w IKEA.
✓ Nikka Whisky From The Barrel
Mimo że będąc w Norwegii, miałem nieustanne wrażenie, że jednak jakby trochę w Japonii, nie mogło zabraknąć tradycyjnych, japońskich %. Sake na szczęście nie było, ale była pyszna whisky, która smakiem przebija wszystkie inne, które do tej pory uważałem za dobre, a z Ballantine’sem czy Jackiem Danielsem chyba nie powinna nawet stać na tej samej półce w barku.
Było super. Pomieszkać w Norwegii w domu w stylu wabisabi zaprojektowanym przez architekta, który jara się Japonią do tego stopnia, że przenosi to na swoje wnętrza, zjeść najlepszy ramen, jaki w życiu jadłem, pośmigać kultowym Saabem 900 po norweskich fiordach, obejrzeć „Zabicie świętego jelenia”, wspiąć się na Fløyen, posłuchać Bicepa, napić się japońskiej whisky i przede wszystkim odpocząć.
Beata i Arek – dzięki! : )