✓ GREATER THINGS ARE STILL TO BE DONE IN THESE CITIES
Czytałem kiedyś, że Chińczycy, którzy przyjeżdżają zwiedzać Europę, robią siedem największych europejskich stolic w siedem dni. No way! A jednak, siedem dni – wygląda to tak, że cały dzień od rana do wieczora spędzają w danym mieście i zwiedzają najbardziej polecane w przewodnikach lub aplikacjach, jak TripAdvisor atrakcje miasta, a nocą przemieszczają się do kolejnego. Oszczędzają w ten sposób pieniądze, które musieliby wydać na hotele, zakwaterowanie, jedzenie w restauracjach, a nawet toalecie (bo zęby wyszorować można też na stacji benzynowej), no i przede wszystkim oszczędzają czas, który traciliby na dojazd do hotelu, pakowanie i rozpakowywanie się, wypełnianie dokumentów, szukanie bookingów itd. Brzmi niewiarygodnie? Ale jednak można.
Po takim wstępie, pewnie każdy liczy na to, że napiszę, że zrobiłem tak samo, ale niestety aż takim hardcorem nie jestem. Poza tym, jeśli ktoś choć trochę mnie zna, wie, że daleko mi do zwiedzania z przewodnikiem w ręce i biegania z aparatem od punktu A do punktu B, by strzelić szybką fotkę. No thanks! I może siedem stolic w tydzień to dla mnie trochę za dużo, ale trzy pyknąłem bez najmniejszego problemu. I to trzy, które na pewno do najpopularniejszych w Europie nie należą, bo i kraje, o których właśnie piszę, nie są en vogue. Bo, co wiemy o Litwie, Łotwie i Estonii? No właśnie niewiele, a już na pewno mniej niż o innych miastach stołecznych w Europie. A gdyby zadać pytanie, która z tych trzech stolic najbardziej warta jest odwiedzenia? Gdybym mógł ponownie wrócić do jednej z nich, to którą bym wybrał? Ok, zróbmy więc szybkie podsumowanie wyjazdu i na podstawie najważniejszych dla mnie kategorii, przyznajmy punkty poszczególnym miastom w sześciu ważnych dla mnie kategoriach. Food | People | Architecture | Parties | Coffee | Prices |
✓ FOOD
Podobno nie ma bardziej szczerej miłości niż miłość do jedzenia, dlatego zaczynamy od kategorii FOOD. Jedzenie wszędzie bardzo podobne, nie tylko do siebie, ale też do naszej kuchni, więc na orientalne wow raczej nie ma co liczyć, co nie znaczy, że jest źle, a raczej przeciwnie. Swojskie, domowe jedzenie, z dużą ilością ziemniaków, mięsa i przeróżnych placków to charakterystyczna kuchnia dla wszystkich trzech postsowieckich krajów. Pierogi, na różne sposoby najczęściej z mięsem (od dziczyzny przez wieprzowinę, a na cielęcinie kończąc), pyszne rabarbarowe wino (zwłaszcza na Łotwie) idealnie komponujące się (o dziwo!) z kapustą, która serwowana jest z czosnkiem, burakami, czasem granatem i kurkumą. Oczywiście na stołach znajdziemy również chłodnik litewski, rosyjską soljankę, kwas chlebowy, cepeliny czy też pielmieni. Łotwa i Estonia to stosunkowo młode kraje (mają około stu lat), więc nie mają silnie rozwiniętych tradycji kulinarnych, a raczej czerpią z kuchni rosyjskiej, litewskiej i może ciut ze skandynawskiej. Litwa to kraj z ponad tysiącletnią tradycją, co oczywiście przekłada się również na bardziej wyszukaną sztukę kulinarną. Prawdziwym rarytasem jest chleb, który smakuje w sposób wyjątkowy i podawany jest jako przystawka do niemal wszystkich dań głównych, rzeczywiście miód-malina. Ocena więc wszędzie powinna być zbliżona, ale skoro muszę już przyznać punkty, to myślę, że głównie za najlepsze restauracje, w których jadłem, a było tego trochę. Tallinn – Rataskaevu 16 (rewelacja, jedna z lepszych, w jakich miałem okazję w życiu być), Wilno – Dublis Restaurant, Ryga – Muusu.
| Tallin: ★★★ | Vilnius: ★★✩ | Riga: ★✩✩ |
✓ PEOPLE
Myślę, że w każdym z tych trzech krajów będziemy mogli poczuć się jak u siebie w domu. Mimo że my, Polacy mamy dziwne poczucie bycia lepszymi, a nawet nazwijmy to wprost – wyższości nad krajami bloku wschodniego, to jednak myślę, że wizyta, w którymś z tych trzech krajów szybko zweryfikuje to błędne przekonanie. Jest tak samo, a pod wieloma względami wypadamy zdecydowanie gorzej niż nasi wschodni sąsiedzi. Sorry, butni Polacy. We wszystkich trzech stolicach oprócz rdzennych mieszkańców znajdziemy sporo Rosjan, Polaków i Białorusinów, którzy raczej nie odbiegają zarówno wizerunkowo jak i mentalnie od naszej nadwiślańskiej populacji. Jest też oczywiście sporo turystów z różnych części Europy i świata, ale to już temat na osobny artykuł. Trudno tu o jakąś nadzwyczajną serdeczność, życzliwość czy kordialność, co z resztą nie powinno specjalnie nas dziwić, też przecież nie należymy do najbardziej przychylnych i sympatycznych narodów Europy, prawda? Jednak mieszkańcy tych trzech stolic zdecydowanie zyskują przy bliższym poznaniu, chętnie rozmawiają (dobrze radzą sobie z językiem angielskim), mają podobne do naszego poczucie humoru, trochę jak w Krakowie. Wilno jest zdecydowanie najbardziej polskie, 16% populacji to właśnie Polacy, na ulicach słychać polski język i śmiało można obalić mit, że nie jesteśmy tam mile widziani, bo uzurpujemy sobie prawo przynależności narodowej Mickiewicza. Ryga za to zdecydowanie przebija Estonię i Litwę pod względem najlepiej ubranych, zadbanych i najbardziej urokliwych kobiet, których w stolicy Łotwy na pewno nie brakuje. Po raz kolejny trudno przyznać oceny, ale może tak:
| Riga: ★★★ | Tallinn: ★★✩ | Vilnius: ★✩✩ |
✓ ARCHITECTURE
Architektura, czyli inaczej, które miasto najbardziej przypadło mi do gustu. W Wilnie koniecznie trzeba zobaczyć katedrę św. Stanisława i św. Władysława, które znajdują się przy głównym placu miasta. Mnie osobiście kościoły średnio zachwycają, no może poza tymi drewnianymi, gdzieś w górskich lasach, ale skoro już tam byłem, to trzeba było odhaczyć. Ostra Brama i Matka Boska, również należą do punktów obowiązkowych, no cóż, mnie nie zachwyciły, trochę jak nasza Częstochowa w bardziej budżetowej wersji. No i oczywiście cmentarz na Rossie, gdzie spoczywa serce Józefa Piłsudskiego, w otoczeniu grobów polskich żołnierzy z okresu drugiej wojny światowej i bolszewickiej. Wąskie, wybrukowane uliczki, sporo kawiarenek, kościołów i skwerów, centrum może się podobać, gorzej z obrzeżami miasta, które są bardzo zaniedbane i niewykorzystane, niestety! Ryga jest naprawdę zadbana, najbardziej podobała mi się nocą, kiedy przechadzając się pustymi (tak, w samym centrum miasta) uliczkami, czułem się trochę jak bohater z powieści Dostojewskiego i to bynajmniej nie jedynie ze względu na wszechobecny język rosyjski. Najważniejsze atrakcje turystyczne można zaliczyć w ciągu jednego dnia, bo nie jest ich zbyt wiele, pomijając starówkę wraz z Zamkiem Kawalerów Mieczowych, park Esplanade, Pomnik Wolności, Operę i Bibliotekę Narodową, nie ma chyba nic innego, no może poza Centraltirgus, czyli kompleksem hal targowych, których historia sięga lat 30-tych. Tallinn natomiast zdecydowanie przebija tu konkurencję, ale o tym pisałem już kiedyś (a dokładniej tutaj – click!).
| Tallinn: ★★★ | Riga: ★★✩ | Vilnius: ★✩✩ |
✓ PARTIES
Tutaj krócej, bo niestety kilka dni to zdecydowanie za mało, żeby dobrze poznać nocne życie w każdej z tych stolic, więc bez konkretniejszego uzasadnienia, opierając się na przypadkowych miejscach, w które miałem okazję trafić i włócząc się po nocach miedzy knajpkami i klubami, myślę, że stanowczo pod tym względem wygrywa Ryga, wyprzedzając Tallinn i pozostawiając daleko w tyle Wilno, które raczej nie ma szans zostać drugą Ibizą.
| Riga: ★★★ | Tallinn: ★★✩ | Vilnius: ★✩✩ |
✓ COFFEE
Możecie mi wierzyć lub nie, ale od zawsze dobra kafejka z dobrą, świeżo mieloną kawą bezwzględnie wpływa na atrakcyjność danego miasta. Nie ma to jak usiąść sobie na chwilę, zweryfikować myśli, pomyśleć, sprawdzić, co jeszcze mi zostało do zobaczenia, a z czego raczej trzeba będzie zrezygnować przy kubku dobrej kawy. Uwielbiam. Tallinn bije tu konkurencję na łeb i na szyję. Wystarczy wymienić tylko takie miejsca, jak: Cafe Mademoiselle, Epic Cafe, CoffeeBar czy bardziej wystawne, nowobogackie Maiasmokk Cafe, by zakończyć temat. To coś, za co uwielbiam stolicę Estonii i zawsze będzie kojarzyła mi się z prażonymi migdałami, zapachem cynamonu i właśnie świeżo zaparzoną kawą. Ryga wcale nie wypada gorzej, bardzo miło wspominam takie miejsca, jak: Rocket Bean Roastery (gdybym mieszkał w Rydze, to byłoby moje ulubione miejsce), MIIT Coffee czy Innocent Cafe. Wilno niestety wypada najsłabiej, miejsca, w których byłem (a to podobno najlepsze kawiarnie w mieście): Crooked Nose czy Taste Map Coffee Roasters niestety plasują się daleko w tyle za konkurencją! Szkoda.
| Tallinn: ★★★ | Riga: ★★✩ | Vilnius: ★✩✩ |
✓ PRICES
Tutaj oceny przyznaję odwrotnie, czyli im droższa stolica, tym gorsza nota. We wszystkich trzech krajach obowiązuje euro, co zawsze powoduje u nas przeliczanie każdej ceny razy cztery z haczykiem. Tallinn wypada najgorzej, ceny są zdecydowanie wyższe niż u nas i na przykład obiad w średniej klasy restauracji trzeba liczyć jako koszt około 20 euro (danie główne plus coś do picia). Wiadomo, że w lepszych restauracjach ceny są dużo wyższe. Ciekawostką jest, że podobno w liczącym ponad 400 tysięcy mieszkańców Tallinnie, aż 700 osób jeździ Porsche, co procentowo stawia to miasto najwyżej w Europie. I przyznam, że jest to bardzo zauważalne. W Wilnie natomiast myślę, że nie odczujemy większej różnicy cenowej, mimo innej waluty ceny wydają się być bardzo zbliżone do tych, które są u nas.
| Vilnius: ★★★ | Riga: ★★✩ | Tallinn: ★✩✩ |
Podsumowując. Biorąc pod uwagę wszystkie wyszczególnione przeze mnie kategorie, wygrał Tallinn. I przyznam, że po cichu liczyłem, że tak właśnie będzie, bo gdyby było inaczej, byłoby to krzywdzące dla stolicy Estonii. Byłem tam już drugi raz, tym razem jednak w zupełnie innych miejscach (choć miałem też czas na odwiedzenie swoich ulubionych) i przyznam, że mimo iż miasto nie należy do najbardziej popularnych, i nikt raczej nie planuje tam wakacji, to jednak cieszę się, że miałem okazję je zobaczyć. To chyba tyle. Czas pomyśleć o jakiejś następnej wyprawie.