Rzepiara 2.o


✓ Zapachem matur, śpiewem ptaków, rozkwitającą czeremchą.

W erze cyfrowej istnieje pewnego rodzaju tożsamość pomiędzy przyjaciółmi i fotografiami. Zarówno jednych jak i drugich można mieć nad wyraz wielu, ale gdy potrzebujesz tych kilku naprawdę dobrych, trudno jest cokolwiek znaleźć w tej ławicy. Dlaczego o tym wspominam, bo fotografowie to też ludzie, którzy poddają się panującym trendom, modom i tendencjom. Niewątpliwie do właśnie takich nurtów późną wiosną należą zdjęcia w rzepaku. Jeśli interesujecie się choć trochę fotografią, to gdy tylko ta żółta kapustowata (tak, rzepak należy do rodziny kapustowatych, co też mnie kiedyś dziwiło bardzo) roślina zaczyna kwitnąć, z takim samym zapałem ręce zacierają nie tylko pszczelarze, ale też fotografowie. Zdjęcia w rzepaku zaliczają się do bardzo oklepanych, bo bez względu na to, na jakim się jest poziomie, jeśli o fotografię chodzi, to silny kontrast, jaki bez wątpienia stanowi żółty kolor w połączeniu z innym, dobrze dobranym, zawsze będzie wyglądał ciekawie, jeśli nie bardzo. Problem polega jednak na tym, że trudno o oryginalne zdjęcie w rzepaku, bo niestety, mimo że wspomniałem przed chwilą, że stosunkowo łatwo zrobić jest dobre zdjęcie, to jednak często uzyskujemy efekt cliche, a tego staramy się przecież unikać. Oczywiście, że każdego roku, kiedy przeglądam na przełomie maja i czerwca rzepakowe fotografie, to natrafiam na takie, które powodują u mnie zachwyt, bo pomysły fotografów, a czasem zwykłe szczęście (widziałem np. nisko lecący helikopter nad łanami rzepaku, który wyglądał spektakularnie) nie znają granic i wtedy tylko „sky is the limit”. Próbując stawić czoła wyzwaniu, jak co roku ruszyłem z aparatem w rzepakowe pole i ja (co za składnia).

Jak już wspominałem, fotografowanie stało się dziś rozrywką niemal równie powszechną, jak taniec czy seks, a to oznacza jedynie, że podobnie, jak każda inna forma sztuki masowej, fotografia w rękach większości ludzi wcale sztuką nie jest. Pytanie, czy być powinna? Ja tym razem, w rodzinnym gronie i nie ukrywajmy głównie po to, aby zrobić zdjęcia córce, w drugiej połowie maja wybrałem się w poszukiwaniu dobrych kadrów. Miejscówkę mam już upatrzoną, ale nie będę zdradzał, gdzie to dokładnie jest, bo uważam, że każdy, kto chce mieć zdjęcia w podobnym klimacie, powinien sobie chociaż zadać trochę trudu, by takie miejsce odszukać, a na pewno trudne to nie jest. Jednak, jako że moja córka, mimo że zazwyczaj entuzjastycznie podchodzi do sesji zdjęciowych, tym razem jakoś wyjątkowo nie miała na to ochoty, bo ubzdurała sobie, że atakuje ją jakaś mucha i za Chiny Ludowe nie można jej było wytłumaczyć, że nic takiego nie miało miejsca. Łatwo więc nie było, dlatego postanowiłem też zrobić zdjęcia mojej Kasi, która raczej niechętnie pozuje i bardzo rzadko wyraża zgodę na publikowanie swojej buzi. Tak więc, buzi córki nie publikujemy z zasady, a buzi Kasi, bo tak sobie wymyśliła, trzeba więc było trochę pokombinować. No i w rezultacie powstały takie oto zdjęcia.

Jakoś szczególnie nie jestem zadowolony z tych zdjęć, światło (oprócz paru momentów) było naprawdę słabe, Zoja miała jazdy z muchami, więc była mała nerwówka, miejsce musieliśmy zmienić, bo okazało się, że to, w którym byliśmy w zeszłym roku, nie jest obsadzone rzepakiem i ogólnie brakowało tzw. feelingu, ale ostatecznie cieszę się, że dochowaliśmy tradycji. Mam już kilka pomysłów na przyszłoroczne kadry, które wpadły mi do głowy, jak już wracaliśmy do domu, ale póki co, nic nie będę zdradzał. Projekt Rzepiara 2.o uważam w tym roku za zakończony. Howgh!


Close Menu