Przystanek Woodstock

✓ GET YOUR HANDBANG ON

Zastanawiam się, czy jest w naszym kraju ktoś, kto nie słyszał o Przystanku Woodstock? Młodzi, bez względu na to, jakiej muzyki słuchają, o Przystanku wiedzą na pewno, osoby w wieku średnim, wychowane na rock’n’rollu bez wątpienia też, a i starsze wiekiem osoby zapewne coś tam słyszały. Nie da się ukryć, że Woodstock to najpopularniejszy polski festiwal, mówi się nawet, że jeden z największych w Europie. Jest jednak kilka elementów, które wyróżniają ten właśnie event wśród innych. Przystanek Woodstock to festiwal, który powstał w geście uznania i podziękowania dla wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób biorą udział w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, zarówno wolontariuszom, organizacjom, zespołom muzycznym, ale przede wszystkim ludziom, którzy wspierają orkiestrę. Sam twórca festiwalu, Jurek Owsiak mówi, że nazwę zaczerpnął z legendarnego festiwalu Woodstock, który odbył się w 1969 roku w USA oraz serialowego hitu Przystanek Alaska. Drugim wyróżniającym ten festiwal czynnikiem jest to, że nie ma tu biletów wstępu. Festiwal jest całkowicie darmowy, mam tu na myśli zarówno wszystkie koncerty, jak i pole namiotowe z sanitariatami włącznie. Pakujesz plecak, jak masz ochotę, to również i namiot, bo wiele osób wybiera się do Kostrzyna bez, jedyne, za co musisz zapłacić, to transport, choć da się i stopem, no i żeby na piwo było. Reszta jakoś się ułoży, gwarantuję.

✓ REAL MUSIC ISN’T ON THE RADIO

Wróciłem na Woodstock po trzynastu latach, ostatni raz byłem tam, kiedy odbywał się jeszcze w Żarach i była to ostatnia edycja w tamtym miejscu, potem tzn. od 2004 roku odbywa się już w Kostrzynie nad Odrą. Wiele się zmieniło od tego czasu, naprawdę wiele. Przede wszystkim przybyło ludzi, choć oficjalne źródła podają, że w 2003 roku w Żarach było około 400 tyś. ludzi, czyli dokładnie tyle samo, co w tym roku w Kostrzynie, to wydaje mi się, że dane dotyczące tegorocznego festiwalu są mocno zaniżone. Dlaczego? Powód jest oczywisty. Impreza już od zeszłego roku jest traktowana przez nasz wspaniały rząd jako impreza‚ podwyższonego ryzyka’, dlatego myślę, że organizatorom bardziej na rękę jest podawanie zaniżonej liczby uczestników, choćby po to, by uniknąć między innymi absurdalnych tekstów posłanki Pawłowicz, która uważa, że:

„Katolicy nie powinni budować indywidualnej „sławy i chwały” pana Owsiaka, a wspierać chore dzieci i starsze osoby można i powinno się przede wszystkim za pośrednictwem katolickiego Caritas. WOŚP jest to środowisko, które brutalnie zwalcza Kościół, chamsko i wulgarnie odnosi się do ludzi, którzy próbują ewangelizować na Przystanku Woodstock. Przecież w telewizji mogliśmy zobaczyć, jak zostali potraktowani obrońcy życia, którzy pojechali pokazywać swoją wystawę na obrzeżach Woodstocku. Ich wystawa została aresztowana przez policję! Kościół i księża sami tam określani w sposób najgorszy z możliwych, ale kiedy chcą pieniędzy, to wolontariuszy wysyłają z puszkami pod kościoły – to jest bezczelność! Sam Owsiak epatuje biednymi i chorymi dziećmi, a przecież dobrze wiemy, że część pieniędzy przeznaczana jest na absolutnie zabójczą dla młodzieży rozrywkę pod hasłem „Róbta, co chceta!”. Media pokazują młodych, tarzających się w błocie, pijanych, pod wpływem alkoholu i narkotyków na satanistycznym festiwalu jakim jest Woodstock.” (Krystyna Pawłowicz)

Niestety słowa te, mimo że dla przeciętnego zjadacza chleba wydają się być totalnie odrealnione, to jednak odcisnęły spore piętno na 23-cim Przystanku Woodstock, ale o tym później. Trzynaście lat temu Woodstock wyglądał zupełnie inaczej, na głównej scenie zagrali wtedy: Acid Drinkers, Carrantuohill, Sweet Noise, Cała Góra Barwinków, Dżem, Koniec Świata, Bakshish i Maleo i z tego, co pamiętam, zagrali tak, jak zagrać powinni, głośno i z przytupem. Dodatkowo, zorganizowana była jeszcze scena folkowa, która stanowiła alternatywę i była miejscem, gdzie można było odpocząć na chwilę od tłumu, wiem, że zagrały tam wtedy takie kapele, jak: Orkiestra Dni Naszych, Bakshish, Ratatam oraz Dikanda. Kiedy wszedłem na teren festiwalu, szybko przekonałem się, że Woodstock w tym roku oferuje uczestnikom znacznie więcej niż w Żarach. Oprócz sceny głównej (Hey, Łąki Łan, The Dead Dasies, House of Pain, Amon Amarth, Dub Inc.) prężnie działała jeszcze tzw. Mała Scena (Mesajah, Tabu, Zdrowa Woda, Dr Misio), scena przy Pokojowej Wiosce Kryszny, czyli Viva Kultura (Jelonek, Leniwiec, Romantycy Lekkich Obyczajów, Zwłoki i Zacier), scena w Strefie Leszka (Seven on Seven, Hot Water, Idio & Idio i Portfinger), a także kilka innych mniejszych scen, które znajdowały się na terenie kampingu, które, mimo że nie miały oficjalnego line upu, to jednak na brak publiki narzekać nie mogły. Muzycznie raczej nie nastawiałem się na jakiś koncert w szczególności, ale gdybym miał wyróżnić te, które najbardziej przypadły mi do gustu, to na pewno Łąki Łan, którzy zagrali na otwarciu i dołożyli konkretnie do pieca tak, jak to oni potrafią, Mesajah, który nieźle bujał ludźmi na Małej Scenie, oczywiście Nosowska i Hey, którzy wykonali sporo starych, dobrych szlagierów i Jelonek – zespół, który jest moim festiwalowym odkryciem i otrzymuje mój prywatny Złoty Bączek (specjalna nagroda przyznawana na każdej edycji za najlepszy występ). Poza tym, Woodstock to taki festiwal, który pozwala odkryć nowe, nieznane wcześniej kapele, jak kiedyś Jarocin, bo oprócz znanych kapel, swoje szanse dostają też i te mniej znane, które mają możliwość wystąpienia przed ogromną publicznością i zwykle dają z siebie wszystko.

✓ STAIRWAY TO HEAVEN – HIGHWAY TO HELL

Coś, czego nie pamiętam z edycji w Żarach, a w Kostrzynie zrobiło na mnie ogromne wrażenie, była Akademia Sztuk Przepięknych, gdzie spędziłem długie godziny, słuchając wywiadów i prelekcji z ojcem Gużyńskim, rzecznikiem praw obywatelskich – Adamem Bodnarem, prezydentem miasta Słupsk – Robertem Biedroniem, prezenterem telewizyjnym i radiowym – Filipem Chajzerem czy pisarzem i podróżnikiem – Tomkiem Michniewiczem. Oczywiście na wzgórzu ASP można było skorzystać z wielu warsztatów, porozmawiać osobiście z wieloma ciekawymi ludźmi, a także posłuchać np. Wojtka Mazolewskiego, czy obejrzeć spektakl teatru z Gorzowa Wielkopolskiego – Stopklatka. Było to chyba moje ulubione miejsce, poznałem tam wielu fajnych ludzi i mimo że każdego dnia obiecywałem sobie, że pójdę tam tylko na chwilę, to zawsze kończyło się to w ten sam sposób, że wciągało mnie bez reszty i zostawałem do końca.

✓ SUNSHINE IS MY FAVOURITE ACCESSORY

Woodstock to bardzo przyjazne miejsce, jak ktoś kiedyś mądrze powiedział, jeśli na Woodstocku nie zrobisz sobie krzywdy sam, to też nikt inny ci jej nie wyrządzi i wiem, że jest w tym sporo racji. Wszystkie te idiotyczne hasła w stylu „nie jedź na Woodstock – zabiją cię tam!”, nie mają żadnego pokrycia z rzeczywistością. Jest to miejsce dla wszystkich, młodych, starszych, rodzin z dziećmi, motocyklistów, ekshibicjonistów, księży, duchownych, punków, gothów, łysych i lasek na szpilkach, jak dobrze poszukasz, znajdziesz nawet batmana, czy człowieka żyrafę, bo w tym miejscu nie wiem jakim freakiem trzeba by było być, żeby ktoś zwrócił na ciebie uwagę. Woodstock był bardzo polityczny, ale podobno od kilku lat już jest, o czym miałem okazję usłyszeć od ludzi, którzy festiwalu nie opuścili od samego początku jego istnienia, w końcu to „impreza podwyższonego ryzyka”, co po raz pierwszy skutkowało tym, że pod każdą ze scen ustawione były barierki, a wejść za nie można było tylko przez specjalne bramki, gdzie najpierw skrupulatnie zostałem przeszukany przez Pokojowy Patrol, nie wiadomo właściwie czemu miało to służyć, ale było to na tyle irytujące, że sporo osób bawiło się przed barierkami. Ostatecznie, w ostatni dzień festiwalu, czyli w sobotę Jurek Owsiak otrzymał zgodę od włodarzy Kostrzyna na ich rozebranie. I bardzo dobrze.

✓ SUNSHINE IS MY FAVOURITE ACCESSORY

Na Woodstock pojechałem sam. Trochę przypadkiem, a trochę odezwał się we mnie duch Włóczykija i samotnego podróżnika, który chciał sprawdzić, co zmieniło się w ciągu tych minionych lat. Oczywiście sam tylko pojechałem, bo na tym festiwalu nie można być w pojedynkę, poznałem tam mnóstwo fajnych ludzi, ale spotkałem też sporo znajomych, z którymi przegadałem długie godziny. Czy jednak faktycznie Przystanek Woodstock jest bez skazy? Hmm, gdybym miał wskazać coś, co najbardziej mnie uderzyło, to śmieci, które były absolutnie wszędzie. Przez lata, jeżdżąc na festiwale, które utrzymane są w duchu „nature friendly”, przez pierwsze kilka dni nie mogłem uwierzyć w to, że po wypiciu piwa puszka zostaje na ulicy, mimo że kosz na śmieci był 10 metrów dalej. Szkoda, że młodzi ludzie tam tego nie przestrzegają, bo w końcu mówi się, że to bardzo kolorowy festiwal, jednak przechadzając się po kupie śmieci, trudno było mi zgodzić się z tym stwierdzeniem. Podobno w zamierzeniu ma nawiązywać do ruchu dzieci kwiatów, gdzie poszanowanie dla Gai traktowane było priorytetowo. Dobrze by było wyeliminować ten problem, bo jak wiadomo, młodzi ludzie są ideologiczni, trzeba w nich tylko tą ideologię zaszczepić. To chyba wszystko, jeśli o negatywne strony chodzi, być może ta sytuacja jest problematyczna jedynie dla mnie i niepotrzebnie poruszam temat, ale czy nie przyjemniej byłoby usiąść na zielonej trawie niż na zgniecionych puszka, opakowaniach po prezerwatywach i kartonach po sokach? Summa summarum polecam się tam wybrać, jeśli będziecie kiedyś mieli okazję, warto zobaczyć to na własne oczy.

Pełna fotorelacja tutaj: Click!
A także na moim fanpage’u na Facebooku: Click!