Pokrzywna

pokrzywna

Właściwa droga i łatwa droga nigdy nie wiodą tą samą ścieżką


Jako, że zima się powoli kończy, choć z tego, co widać za oknem, śmiało można wysunąć tezę, że właściwie dawno się skończyła, ba, mógłbym zaryzykować i powiedzieć, że właściwie to w tym roku nie zawitała. Bo, nie licząc tych kilku dni, kiedy był śnieg i dosłownie trzech, kiedy temperatura spadła poniżej minus 10 stopni, to tak naprawdę, o jakiej zimie tu mowa? Tak czy siak, zwał jak zwał, idzie wiosna i tego już zatrzymać się nie da. Powoli szykuję się do kolejnego, busikowego sezonu, ale zanim to nastąpi, muszę jeszcze wrzucić dwa ważne dla mnie wpisy z poprzedniego. Zostawiłem to sobie na długie, zimowe wieczory, no to chyba najwyższy czas się z tym uporać.



Na pierwszy ogień idzie Pokrzywna, czyli niewielka miejscowość w gminie Głuchołazy, położona na południu województwa opolskiego, blisko granicy z Czechami. Pojechaliśmy tam w ostatni weekend wakacji, głównie po to, aby pojeździć na rowerach. Już w środę pojechałem tam razem z moją 4-letnią córeczką, Zojką, a w piątek miała dojechać jeszcze Kasia razem z dwójką naszych przyjaciół. Jako bazę wypadową wybraliśmy fajny kemping, Osada Chmielaki, który znajduje się właśnie w Pokrzywnej. Miejsce to było idealne, bo mieliśmy spore możliwości, jeśli o rower chodzi, można było się stamtąd udać zarówno do Prudnika, jak i do Głuchołazów. W sąsiedztwie kempingu jest jeszcze, o czym na pewno warto wspomnieć, bardzo znana smażalnia pstrąga, Moszczanka. Ja za smażonymi rybami nie przepadam, ale moja córka jest fanką pstrąga, więc oczywiście i to miejsce musieliśmy odwiedzić. Ale po kolei.

Zanim dojechała ekipa, mieliśmy sporo czasu, by trochę pojeździć po okolicy. Uwielbiam ten kempingowy state of mind, wstajesz rano i masz przed sobą cały, długi dzień tylko na przygody – jak to mówi moja córka. Na pewno jedną z najlepszych atrakcji, które zrobiliśmy, było przejechanie się Szlakiem Czarownic (to efekt polsko-czeskiego projektu realizowanego w latach 2008-2010). Rowerowy Szlak Czarownic wiedzie przez województwo opolskie (95 km), a następnie przez terytorium Czech (138 km). My zrobiliśmy pokaźny odcinek, bo aż od Nysy, przez Głuchołazy aż po Zlate Hory. Trasa przejazdu zaplanowana została w taki sposób, aby umożliwić zwiedzenie miejsc związanych z historią procesów kobiet, które w wyniku oskarżeń o stosowanie czarów, kończyły swój żywot palone na stosie. Aby rozwikłać pochodzenie tej nazwy, musimy cofnąć się do dawnych czasów, a mianowicie XVII wieku. Wówczas, na skutek różnych czynników takich, jak: wojny, epidemie, klęski nieurodzaju i głód, zaczęto obarczać winą za wszelkie nieszczęścia złe moce, zwłaszcza kobiety praktykujące magię. Od 1622 do 1684 roku na obszarze Księstwa Nyskiego oskarżono i spalono na stosie od 250 do 500 osób, głównie kobiet określanych jako czarownice. Często wystarczało zwykłe podejrzenie używania czarów, a wielokrotnie przyznanie się do winy było wydobywane poprzez okrutne tortury. Procesy czarownic osiągnęły punkt kulminacyjny, co skutkowało masowymi egzekucjami. Ostatnie wyroki śmierci, według źródeł, miały miejsce w latach 1683-1684. Zakończenie tych okrutnych praktyk przypisuje się biskupowi Neuburgowi, choć nie ma jednoznacznych potwierdzeń. Jak można się domyślić, szlak prowadzi przez kluczowe miejsca związane z XVII-wiecznymi procesami. Niesamowity szlak, dawno mi się tak dobrze nie jeździło.

PRUDNIK

Miasto leży nad rzeką Prudnik i ma bogatą historię sięgającą średniowiecza. Przez wieki było to miejsce o znaczeniu strategicznym i handlowym. W historii miasta można znaleźć wiele zabytków i ciekawostek związanych z przeszłością takich, jak: rynek, kościół Świętego Wojciecha, Wieża Woka, czy Baszta Młyńska. Niestety, miasto wymaga gruntownej renowacji, a stare kamienice aż proszą się o remont – szkoda by tego było. Do Prudnika z Osady Chmielaki wiedzie fajna ścieżka rowerowa, która mimo że przecina główne drogi, to jednak są to drogi wiejskie, które są mało albo właściwie wcale nieużywane. W samym Prudniku też ładnie, mnóstwo secesyjnych willi, sporo fajnych knajpek i miejsc, gdzie można zatrzymać się z rowerem. Fajnie było odwiedzić też stary, niestety również nieco zapomniany dworzec PKP – taki z prawdziwego zdarzenia.



GŁUCHOŁAZY i NYSA

Głuchołazy położone są na styku Gór Opawskich, tuż przy granicy z Czechami. Miejscowość ta powstała jako osada górnicza, gdyż rejon ten jest bezpośrednio związany z wydobyciem złota. To naprawdę malownicza miejscowość i mówię to z pełną świadomością, bo podczas wizyty w Osadzie Chmielaki byłem tam kilka razy, tak mi się podobało. Raz nawet pojechaliśmy tam złapać pociąg do Nysy, by wrócić stamtąd właśnie do miejsca kempingu. Rewelacyjna trasa, którą rozpoczęliśmy od nyskiego rynku, gdzie zjedliśmy dobre lody, a Zojka oczywiście musiała wrzucić pieniążek do zabytkowej i chyba jednej z najstarszych studni w Polsce, która znajduje się na ulicy Wrocławskiej. Potem przejechaliśmy wałem wzdłuż Jeziora Nyskiego, mijając stare, często opuszczone wsie, malownicze pola i piękne, sierpniowe lasy, by ostatecznie wrócić na miejsce noclegowe w Pokrzywnej.



Nie tylko województwo opolskie, ale i sam kemping bardzo polecam. Kto wie, czy w tym roku znów tam nie wrócę, choć opolskie kusi wieloma miejscówkami.

  • MIEJSCE: Pokrzywna (województwo opolskie)
  • POLE CAMPINGOWE: Osada Chmielaki