Po intensywnych dniach pełnych wrażeń podczas festiwalu Uroczysko, nasza potrzeba odpoczynku w naturalny sposób ewoluowała w kierunku aktywnego relaksu. Wraz z przyjaciółmi, zafascynowani ideą wolności, jaką daje podróż kamperem, ruszyliśmy ku Karpaczowi, gdzie czekało na nas urokliwe pole kempingowe, Camp66. To miejsce, ukryte w malowniczym krajobrazie Karkonoszy, miało stać się naszą bazą wypadową, ale i przestrzenią do oddechu, złapania dystansu oraz regeneracji. Chociaż założeniem była chwila wytchnienia, szybko okazało się, że spokój najlepiej smakuje, gdy przeplata się go z wyzwaniami. Wspinaczka na Śnieżkę, królową Karkonoszy, stała się naszym pierwszym celem. W tej majestatycznej górze, owianej chmurami, odkryliśmy nie tylko fizyczne wyzwanie, ale i głębokie, niemalże medytacyjne doświadczenie obcowania z surową naturą. Każdy krok przybliżał nas do szczytu, a z nim do poczucia, że w tej chwili świat zwalnia, pozostawiając za sobą zgiełk codzienności. Zojka zdobyła 4 z 28 szczytów wchodzących w skład Korony Gór Polskich. Po raz kolejny pokazała klasę, pokonując dystans około 20 km z konkretnym przewyższeniem. Na naszej drodze nie zabrakło też sportowych emocji, bo trafiliśmy na trasę Tour de Pologne, gdzie, choć tylko w roli widzów, czuliśmy adrenalinę wyścigu i z zapałem kibicowaliśmy kolarzom. Atmosfera zawodów, połączenie determinacji zawodników z energią kibiców sprawiły, że to wydarzenie stało się idealnym dopełnieniem naszej przygody. Zupełnie przypadkiem też zrodził się pomysł odwiedzenia niezwykłego (a przynajmniej tak nam się początkowo wydawało) miejsca, jakim jest Muzeum Zabawek. Wkroczyliśmy do świata, który przeniósł nas w czasie – pełnego klasycznych, ręcznie wykonanych eksponatów, unikatowych lalek i mechanicznych cudów z przeszłości. Było naprawdę… creepy! Wieczory na Camp66 upływały w klimacie relaksu i rozmów. W otoczeniu gór, przy blasku ogniska, cieszyliśmy się prostymi przyjemnościami – towarzystwem, śmiechem i poczuciem swobody. Był to dla nas czas nie tylko aktywnego wypoczynku, ale również pogłębienia więzi i czerpania radości z chwil, które, choć proste, pozostaną z nami na długo.
Po intensywnych dniach spędzonych na Camp66 w Karpaczu nasza podróż kamperem nabrała tempa – ruszyliśmy w stronę kolejnej przygody, zmierzając ku historycznemu Kłodzku. Tam, u stóp monumentalnej twierdzy, rozbiliśmy nasz obóz na kameralnym polu namiotowym. Już sama lokalizacja, z widokiem na starą fortecę, dodawała wyjazdowi wyjątkowego klimatu – tajemniczości i ducha historii. Naszą główną aktywnością w Kłodzku były rowerowe eskapady. Przemierzaliśmy długie kilometry malowniczych tras, które momentami przeplatały się z główną trasą wyścigu Tour de Pologne. Spotkanie z kolarzami, którzy z profesjonalną determinacją pokonywali górskie drogi, było nie lada inspiracją. Każdy ich wyczyn, energia i zapał do walki sprawiały, że nasze rowerowe wyprawy nabierały nowego wymiaru, przypominając o sile i wytrwałości, jaką można znaleźć nawet w amatorskim kręceniu kilometrów. Na uwagę zasługuje fakt, kiedy w ramach zasłużonego odpoczynku po intensywnym dniu rowerowym, zatrzymaliśmy się na obiad w restauracji, Nota Bene. To miejsce oczarowało nas nie tylko przytulnym wnętrzem, ale również kunsztownym podejściem do kuchni. Każdy talerz był prawdziwą ucztą, starannie przygotowaną i pełną autentycznych smaków. Wiedząc, że właśnie tam mogliśmy zakończyć dzień pełen aktywności, czuliśmy się, jakbyśmy znaleźli się w oazie spokoju pośród trudów rowerowych tras. Niestety, wspomnienia te zyskały jeszcze większą wartość zaledwie miesiąc później, kiedy to powódź, która nawiedziła Kłodzko we wrześniu 2024 roku, doszczętnie zniszczyła to urokliwe miejsce. Myśl o tym, że coś tak pięknego przeminęło w jednej chwili, wywołuje w nas mieszankę nostalgii i wdzięczności za momenty spędzone w tamtejszej przestrzeni.
Na zakończenie naszej wędrówki przez liczne kempingowe destynacje, dotarliśmy w końcu do Nysy – miasta o wyjątkowym uroku i bogatej historii. Celem tej wizyty była nie tylko dalsza eksploracja, ale i spotkanie z moją Siostrą, która osiedliła się właśnie tutaj. To miejsce, pełne średniowiecznych zabytków i przepięknych krajobrazów, okazało się idealnym finałem naszej podróży. Ponownie wsiadaliśmy na rowery, przemierzając wały przy Jeziorze Nyskim. Trasa ta, z widokiem na spokojne wody jeziora i otaczające je pasma zieleni, stanowiła idylliczny oddech po tygodniach pełnych przygód. To był czas nie tylko rekreacji, ale i refleksji, pozwalający spojrzeć z dystansu na nasze wspólne doświadczenia. Podczas naszego pobytu w Nysie nie mogliśmy pominąć historycznego centrum miasta, z jego imponującymi fortyfikacjami i klimatycznymi uliczkami. Każdy zakątek zdawał się opowiadać inną historię, przywodząc na myśl dawną świetność Śląskiego Rzymu. Spacerując między gotyckimi i renesansowymi budowlami, uświadomiliśmy sobie, jak wspaniale łączy się tutaj nowoczesność z duchem przeszłości. Wizyta u Siostry w Nysie była nie tylko pięknym zwieńczeniem naszej podróży, ale także przypomnieniem, jak wartościowe są te wspólnie przeżyte chwile, zatrzymane nie tylko na zdjęciach.
Było wyjątkowo i na pewno jeszcze wrócimy w te miejsca, bo dolnośląskie i opolskie mają naprawdę mnóstwo do zaoferowania.
- MIEJSCE: Karpacz
- POLE CAMPINGOWE: Camp66 (link)
- MIEJSCE: Kłodzko
- POLE CAMPINGOWE: Na Stoku Twierdzy