⤗ DON’T WORRY, DON’T CRY, DANCE TRANCE and FLY
Dawno mnie tu nie było, ale to nie znaczy, że mam wolne – brzmiały kiedyś słowa w którymś odcinku jednej z moich ulubionych, a myślę, że nadużyciem nie będzie, jeśli napiszę, legendarnej serii wykreowanej przez zespół twórców i gwiazd telewizyjnego serialu komediowego, Latający Cyrk Monty Pythona. Trochę czasu minęło, więc postanowiłem sprawdzić, co i jak, a jako że zawsze dobrze wraca się na stare śmieci, to podświadomie czułem, że może być ciekawie. Zanim trafiłem do klubu, miałem okazję powłóczyć się trochę ulicami Katowic i naszła mnie taka refleksyjna myśl, że w ciągu ostatnich lat Katowice nieźle się zmieniły. Nie mam tu jedynie na myśli starego dworca kolejowego, gdzie trudno było znaleźć choć jedną nieobsikaną przez żulernię ścianę, ale uważam, że w ciągu ostatnich 15 lat Katowice przeżyły niesamowitą metamorfozę i potrafią naprawdę pozytywnie zaskoczyć. Kiedyś stolica województwa śląskiego jakoś odpychała mnie, nawet w czasach studenckich, mimo że miałem kilka ulubionych miejsc, jakoś nieszczególnie mnie tam ciągnęło i zawsze wybierałem bardziej odległe destynacje (okropne słowo). Na szczęście tamte Katowice to już odległa historia i obecnie miasto może pochwalić się świetnymi knajpkami, bogatą strefą gastro i życiem kulturalnym na europejskim poziomie.
ఠ ONE NIGHT TO LOSE YOUR MIND
11 maja postanowiłem właśnie sprawdzić, w jakiej kondycji jest to ostatnie z dobrodziejstw Katowic, które przytoczyłem w akapicie wyżej i odwiedzić uznany na mapie Polski klub, w którym miałem okazję niejednokrotnie bywać. W INQ organizowana była cykliczna impreza spod szyldu Tales, a jako że znam te imprezy wyjątkowo dobrze, pomyślałem, że będzie to wybór najlepszy z możliwych. O imprezach tych wspominałem już wielokrotnie, nie tylko z racji atencji, która zapewne może zrobić niezłe wrażenie, ale przede wszystkim dlatego, że to audio-wizualny spektakl, którego na próżno szukać wśród innych imprez klubowych. I tak też było i tym razem.
৩ Wydarzenie: Hypno Tales ৩ Miejsce: klub INQ, Katowice, PL ৩ Data: 11.05.2019
⥉ UP ALL NIGHT
Zacznę może od dekoracji, które zawsze stanowią nieodzowny element tych imprez i często budzą zachwyt wśród ludzi, którzy zupełnie w tej muzyce nie „siedzą”. Za każdym razem zapraszani są inni artyści, którzy zajmują się wizualną stroną klubu. Wygląda to tak, że przyjeżdżają odpowiednio wcześnie i przygotowują klub, rozwieszając swoje dekoracje. Tym razem za dekoracje na scenie main odpowiedzialny był Słowak, Peter Hornak, znany bardziej jako Sayp. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Bańskiej Bystrzycy od zawsze interesował się naturą, sztuką abstrakcyjną, fraktalami, co oczywiście dostrzec można w jego pracach, które wisiały już chyba na wszystkich liczących się festiwalach w Europie. I trudno się temu dziwić, bo nie sposób nie docenić prac Petera i przejść obok nich obojętnie. Także INQ został zamieniony w świątynię UV, która wyglądała tej nocy naprawdę zjawiskowo.
֍ A LITTLE PARTY NEVER HURT ANYBODY
Na koniec kilka słów o muzyce, bo podobno to właśnie muzyka traktowana jest na imprezach priorytetowo, nie będę więc dyskutował. Jak zawsze podział na dwie sceny: main i chill, które właściwie od początku do końca trwania imprezy były wypełnione po brzegi, co stanowi też pewnego rodzaju ocenę, ale do rzeczy. Na mainie pierwsze skrzypce zagrał Hypnoxock – projekt pochodzący z Hiszpanii, który zasilany jest przez Victora Solsona. Mimo że goa od długiego już czasu nie należy do moich ulubionych gatunków muzycznych, to tym razem naprawdę mi się podobało i choć jestem przekonany, że to wystarczy mi już na długi czas i szybko nie wrócę do przesłuchiwania kolejnych albumów tego gatunku, to jednak muszę przyznać, że było nieźle. Oczywiście jako support wystąpili nasi śląscy dje, którzy zagrali bardzo ciekawe i przekrojowe sety, co moim zdaniem wypadło zdecydowanie lepiej niż headliner. Na chillout’cie świetne sety odnotowali Enhanced Perception, którzy zawsze dają pokaz naprawdę świetnie przygotowanego, muzycznego materiału, równiez i tym razem zaczarowali katowicką publiczność. To była bardzo męcząca noc, mimo że na pewno długo jeszcze będę wspominał ją z uśmiechem na ustach, głównie za sprawą długich rozmów ze starymi znajomymi, to jednak za imprezą do białego rana chyba szybko znów nie zatęsknię.
Pełna fotorelacja tutaj: Click!