Estonia

Tallin - miasto kafejek i aromatycznej kawy.
Tallin – miasto przytulnych kafejek i aromatycznej kawy.

✓ THINGS AREN’T ALWAYS WHAT THEY SEEM

Przeciętny, polski zjadacz chleba o Estonii wie niewiele. Nikt nie lata tam na wakacje, nikt nie jeździ tam zimą, niewiele wiemy o estońskiej kuchni, tradycji, kulturze, historii, zabytkach i obyczajach. Estonia większości kojarzy się z postsowieckim państwem i… no właśnie, to chyba tyle. Ci bardziej biegli z geografii wiedzą jeszcze, że stolicą Estonii jest Tallinn i na tym niestety nasza wiedza się kończy. A szkoda!
Nazwa Tallinn w wolnym tłumaczeniu oznacza „duńskie miasto” i chyba trzeba być ślepym, by nie zauważyć podobieństwa choćby w architekturze do nordyckiej Skandynawii. Tallinn to niewielkie miasto, a już na pewno niewielkie jak na stolicę przystało. Większość knajpek, pubów, kawiarni, rynek znajdują się w Starym Mieście, które naprawdę mi się spodobało. Trochę przypomina mi nasz Kraków, otoczone jest podobno najdłuższymi i najlepiej zachowanymi w Europie murami obronnymi, które ciągną się aż po Wzgórze Toompea. To właśnie tutaj znajduje się budynek Parlamentu (który nie zrobił na mnie większego wrażenia), katedra Toomkirik i Sobór Aleksandra Newskiego. Tam też znajduje się kilka punktów widokowych, które poukrywane są między kamienicami i tylko dzięki mapce miasta, którą nabyłem w hotelu, udało mi się tam trafić.

Jeden z wielu punktów widokowych w Tallinie i mimo, że nie przepadam za takimi miejscami, to podobno fotkę każdy musi tam ustrzelić. Nie chciałem wyróżniać się zbytnio w tłumie.
Jeden z wielu punktów widokowych w Tallinnie i mimo, że nie przepadam za takimi miejscami, to podobno fotkę każdy musi tam ustrzelić. Nie chciałem wyróżniać się zbytnio w tłumie, więc pstryknąłem i ja.

✓ I HAVEN’T BEEN EVERYWHERE, BUT IT’S ON MY LIST

W Tallinnie spędziłem tydzień i myślę, że to w zupełności wystarczy, by poznać miasto, zwiedzić najważniejsze punkty, nacieszyć się jarmarkiem na placu ratuszowym (Reakoja Plats), przejść się wzdłuż dawnego hanzeatyckiego portu, zakosztować lokalnej kuchni, posłuchać muzyki granej przez lokalne kapele w Dolnym Mieście i zauważyć, ile ludzi jeździ tu Porsche (gdzieś przeczytałem, że podobno aż 700 mieszkańców tego miasta jest właścicielami samochodów właśnie tej marki). Tallinn – urocze średniowieczne miasto, które bez wątpienia może przypaść do gustu, nie bez przyczyny wpisane jest w całości na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Pełno tu wyremontowanych, kolorowych kamieniczek, brukowanych, wąskich uliczek, starych kościołów i ludzi w średniowiecznych strojach, kiedy wieczorami snułem się często bez celu po mieście, przypominały mi się sceny z gry Assassin’s Creed i choć wiem, że w grze postaci poruszały się przez Jerozolimę, Damaszek, Akkę, Masjaf oraz Arsuf, to jednak nie mogłem się pozbyć tego skojarzenia. Dodatkowo, niespodziewanie co chwilę ukazywał mi się pokaźnej, ponadludzkiej wielkości, metalowy posąg zakapturzonego mnicha bez twarzy, co jedynie wzmagało moją wyobraźnię. Lubię takie miasta.

Nocą miasto wygląda jak kadr z gry Assassin's Creed
Nocą miasto wygląda jak kadr z gry Assassin’s Creed

✓ EXPLORE. DREAM. DISCOVER.

Mieszkałem w samym sercu starego miasta, więc właściwie wszędzie miałem blisko, a jeśli chciałem dojechać gdzieś dalej, korzystałem z miejscowych autobusów, które w całkiem przystępnej cenie (tygodniowa karta elektroniczna kosztowała 8 euro) nie kazały na siebie zbyt długo czekać. Zacznę może paradoksalnie od miejsc w Tallinie, które zapewne w każdym, dobrym przewodniku turystycznym oznaczone będę jako MUST SEE! Tym, czym dla Paryża jest wieża Gustave Eiffla, tym dla Tallinna jest Wzgórze Toompea. Wznosi się tam zamek ze słynną wieżą Hermanna, pochodzący chyba z 18 wieku. Nieopodal wznoszą się budynki estońskiego parlamentu oraz dwie ważne katedry: prawosławna katedra Aleksandra Newskiego oraz XIV-wieczna katedra luterańska. Na rynku mieści się dawny ratusz miejski oraz legendarna knajpka Draakon. Po wejściu do środka mamy wrażenie, że przenieśliśmy się w czasie. Panuje tam mrok, bo jedynym oświetleniem są świece, których wosk zalewa drewniane stoły i ławy. Trunki i posiłki podawane są w glinianych naczyniach, a zamówione posiłki należy zjeść bez pomocy sztućców, jak na średniowiecze przystało. Między stolikami przechadzają się damy dworu i zwykłe wieśniaczki, a w rogu siedzi wiedźma, która wróży z kości. Zaraz po wejściu powitany zostałem słowami „what can I do for you my lord?”, a wychodząc, kiedy chciałem zapłacić kredytówką, białogłowa parsknęła tylko śmiechem i powiedziała, że jeśli nie wyciągnę zaraz sakiewki ze złotem, to porachuje mi kości. W to miejsce koniecznie trzeba się udać. W okolicy rynku jest jeszcze sporo kościołów, które też podobno warto zaliczyć, ale jakoś odpuściłem to sobie. Bardzo podobał mi się też pasaż Świętej Katarzyny, który stanowi najbardziej malowniczą i ekspresywną część Starego Miasta. Mieści się tu zbiór warsztatów i pracowni artystycznych, w których artyści w tradycyjny sposób pracują nad wyrobami ze szkła, ceramiki czy biżuterii. Pracownie są otwarte dla zwiedzających, czyli każdy może wejść sobie do takiego średniowiecznego pokoiku i przyglądać się, jak powstają małe dzieła sztuki. Podobało mi się to miejsce, ma niesamowity klimat. I to by było chyba na tyle, jeśli chodzi o strategiczne miejsca turystyczne, które zwiedziłem. Zdecydowanie wolę inny rodzaj poznawania kultury jakiegoś kraju niż chodzenie od kościoła do kościoła i od pomnika do pomnika.

Mademoiselle Cafe - dobre miejsce
Mademoiselle Cafe – dobre miejsce

✓ NOT ALL THOSE WHO WANDER ARE LOST

Miasto migdałów, cynamonu, szpiegów, rzezimieszków i grzanego wina. Na brukowanych uliczkach co kilkanaście metrów natknąć możemy się na średniowieczny wóz lub stragan, gdzie koniecznie należy spróbować migdałów w cynamonie, czyli koronnego wyrobu stolicy Estonii, zwanego mandle, który idealnie komponuje się z lokalnym grzanym winem, Glögg. Oczywiście pomysł ten sprawdzał się jedynie na chwilę, bo trudno wytrzymać mi było na mrozie, dlatego też często korzystałem z lokalnych kawiarenek, których jest tam mnóstwo. Zaskakujące jest, że wszędzie w mieście jest WiFi, po prostu gdziekolwiek się weszło, była tam sieć, podobno pokrycie miasta jest w granicy 95% i to się chwali, nie pamiętam innego miejsca, w którym byłem w Europie, czy na świecie, gdzie byłoby podobnie, bo Tallińczycy sami mówią o swoim mieście „Tallinn is a WiFi heaven”. Kafejki oferują całą gamę światowych gatunków kawy, a często i coś dobrego na ząb. Przyznam, że spędziłem tam mnóstwo czasu, gapiąc się za okno albo czytając książkę, naprawdę wtedy odpocząłem. Na pewno warto wspomnieć o Cafe Mademoiselle, Cafe Moon, Pierre Chocolaterie, Gourmet Cafe, gdzie chyba powinienem mieć kartę stałego klienta, a już na pewno mogłem ubiegać się o statut klienta tygodnia. Chyba na zawsze już Tallinn będzie kojarzył mi się właśnie z tymi przytulnymi miejscami. I to właśnie za takimi miejscami najbardziej się tęskni i wraca do nich myślami, nie za kościołami, zamkami czy muzeami.

Polędwica w sosie grzybowym z masą ziemniaczaną – Rataskaevu16
Polędwica w sosie grzybowym z masą ziemniaczaną – Rataskaevu16
Świeży, lokalny chleb to chluba stolicy Estonii. Zawsze ciemny,  biały widywałam tylko w supermarkecie.
Świeży, lokalny chleb to chluba stolicy Estonii. Zawsze ciemny, biały widywałam tylko w supermarkecie.
Oven baked portobello mushroom
Oven baked portobello mushroom

✓ FOOD IS MY BEST FRIEND

Kultura to też kuchnia, czyli jedzenie. Estońska kuchnia to przede wszystkim mięsa i głównie dania na bazie ryb, ziemniaków i świeżego, pachnącego chleba, który smakował mi najbardziej. Najpopularniejszą i najdroższą restauracją jest Rataskaevu16, gdzie bez wcześniejszej rezerwacji na wolny stolik nie ma co liczyć. Dobrze, że miałem tydzień czasu, bo już pierwszego dnia zrobiłem rezerwację i miałem okazję zakosztować ich specjałów. Zupa grzybowa i grillowana polędwica z brokułami w sosie Dijon zgwałciła mnie kulinarnie po stokroć, dawno nie jadłem czegoś tak dobrego. Do tego spory wachlarz win i jakieś desery, przytulna atmosfera, małe stoliki i świetna obsługa – czego chcieć więcej? Warto wspomnieć też o restauracji Balthazar, w której głównym składnikiem wszystkich potraw jest czosnek, zaczynając od zupy, na deserach, ciastach i lodach skończywszy. Ja czosnek lubię, więc bardzo mi wszystko smakowało, a poza tym nie wiem, czy jeszcze w jakimś innym kraju będę miał okazję spróbować słodyczy o smaku czosnku. Jest też restauracja Tchaikovsky, do której każdy mnie odsyłał, ale ze względu na zbyt klasyczny, jak dla mnie, wygląd, białe obrusy i meble jak z antykwariatu nie zdecydowałem się tam zjeść. No i na koniec poradnika żywieniowego muszę wspomnieć o trunku, który jest wizytówką tego miasta czyli Vana Tallinn – likier orzechowo-ziołowy, który podaje się w różnych wariacjach, mieszając go z innymi napojami. Mnie nie zachwycił.

Po lewej klasyczne sklepiki ciągnące się wzdłuż murów obronnych. Po prawej katedra Aleksandra Newskiego na wzgórzu Toompea
Po lewej klasyczne sklepiki ciągnące się wzdłuż murów obronnych. Po prawej katedra Aleksandra Newskiego na wzgórzu Toompea
Po lewej typowe podwórko przy kamienicach. Po prawej krzyż na Placu Wolności.
Po lewej typowe podwórko przy kamienicach. Po prawej krzyż na Placu Wolności.
Uliczny stragan, gdzie na pewno kupić można migdały w cynamonie i widok na uliczkę na Górnym Mieście
Uliczny stragan, gdzie na pewno kupić można migdały w cynamonie i widok na uliczkę na Górnym Mieście

✓ TOO GLAME TO GIVE A DAMN

Na koniec wspomnę jeszcze o jednej, wartej moim zdaniem odwiedzenia miejscówce. Muzeum KUMU (www.kumu.ekm.ee). Sporej wielkości, niewysoki, dobrze komponujący się z otoczeniem, okazały budynek, a wizyta w nim zajmuje naprawdę sporo czasu. Jak wspomniałem już niejednokrotnie, nie przepadam za muzeami, ale to poleciła mi znajoma, która zapewniała, że nie pożałuję. Miała rację. Muzeum, oprócz stałej ekspozycji sztuki skandynawskiej i estońskiej, zapewnia czasowe wystawy związane z malarstwem, fotografią, rzeźbą i innymi sztukami. Ja trafiłem na doskonałą wystawę fotografii sowieckiej, która wciągnęła mnie bez reszty. Obejrzałem kilka filmów poświęconych tejże tematyce, przy okazji zaczerpnąłem trochę wiedzy historycznej z tego okresu i przyznam, że wcale nie chciałem opuszczać tego miejsca. Cieszę się, że dałem się namówić.

Co tu dużo pisać - średniowiecze
Co tu dużo pisać – średniowiecze

✓ AWAY FROM THE CITY

Fajny ten Tallinn. Oczywiście pytanie, kto czego oczekuje, ale ja dobrze czułem się w stolicy Estonii. Nie jest to oczywiście najbardziej rozrywkowa stolica Europy, brak tu nocnych klubów (choć w soboty wyraźnie dało się wyczuć, że miasto zalewają tłumy pragnące się zabawić), nie ma zbyt wielu atrakcji, ale na pewno nie można pozbawić tego miasteczka uroku. Ludzie są bardzo życzliwi, uśmiechnięci, chętnie rozmawiają i co na pewno zaskakuje, trudno tu spotkać Polaków, a wiadomo, że my jesteśmy wszędzie.

Close Menu