Dzień Włóczykija

To jest wieczór na piosenkę – pomyślał Włóczykij. – Na nową piosenkę, która składać się będzie w jednej części z nadziei, w dwóch z wiosennej tęsknoty i której resztę stanowić będzie niewypowiedziany zachwyt, że mogę wędrować, że mogę być sam i że jest mi z sobą dobrze. 🌼

23 lipca jest 204, a do końca roku pozostało 161 dni. Imieniny tego dnia obchodzą: Bogna, Jan i Żelisław, a w Egipcie obchodzone jest Święto Rewolucji, tylko kogo to tak naprawdę obchodzi? No właśnie! Nikogo! Jednak dzień ten jest wyjątkowy z zupełnie innego powodu, niewiele osób wie, że tego dnia w Polsce obchodzony jest także Dzień Włóczykija. Wooo-hooo!

Jakoś tak się frymuśnie złożyło, że ideologia, światopogląd i postrzeganie świata Włóczykija zawsze były bliskie memu sercu, ba, powiem więcej, często nawet się z nimi identyfikowałem. I nie było przypadku w tym, że kiedyś (oj trochę wiosen od tego czasu już minęło) wybrałem sobie postać Włóczykija za swoje logo. Oczywiście, musiałem trochę nad tym posiedzieć, trochę go spersonalizować i przerobić pod siebie. Często słyszę dziś pytanie: dlaczego profil Włóczykija w moim logo nie ma przy sobie aparatu fotograficznego, o który aż się prosi. Otóż, już wyjaśniam, jak pisałem, logo jest już bardzo stare i nigdy nie było w żaden sposób zmieniane i choć fotografia od zawsze mi towarzyszyła, to jednak zajmowała drugie po muzyce miejsce. Tak jest, co już zresztą kilkukrotnie podkreślałem, kiedyś muzyka była u mnie bezapelacyjnym numerem jeden i choć jest dla mnie szczególnie ważna do dziś dnia, a nawet bardzo ważna, to jednak ustąpiła nieco miejsca właśnie fotografii. Nie mam tu tylko na myśli słuchania muzyki, ale przede wszystkim zajmowanie się nią pod kątem produkcji, tworzenia, miksu itd. Stąd też Włóczykij w moim logo dostał słuchawki i odtwarzacz MP3 i postanowiłem tego nie zmieniać. Mi się podoba.

Drugą ważną rzeczą, o której chciałem wspomnieć przy okazji Święta Włóczykija, jest prowadzony przeze mnie od lat projekt „Z pamiętnika Kapelusznika”. Co to właściwie jest?

„Tour through travel diaries”, czyli Podróże Kapelusznika, to projekt, który zrodził się w mojej głowie już bardzo dawno. Zamiast wrzucać swoje zdjęcia (nie przepadam za swoim wizerunkiem na fotografiach) z różnych części świata, postanowiłem wrzucać zdjęcia swojego alter ego. Żałuję jedynie, że tak późno zacząłem, bo straciłem kilka naprawdę fajnych kadrów z miejsc, gdzie być może nigdy już nie będę, ale wierzę, że sporo dobrego również przede mną. Nie przepadam za fotografowaniem krajobrazów, architektury, zdecydowanie lepiej czuję się, fotografując ludzi, ale czasem każdy robi coś „dla odmiany” – zobaczmy, co z tego wyjdzie.

Projekt ma się dobrze i regularnie, co wcale nie oznacza, że jakoś szczególnie często, wrzucam tam jakieś nowe zdjęcia. Dziś nie mogło być inaczej, bo przecież taka okazja trafia się tylko raz w roku. Zapraszam.

Close Menu