Aksjomat Przestrzeni i Światła #Nov/Dec’21

⇞Aksjomat Przestrzeni i Światła⇞
Co dwumiesięczny cykl, który pokazuje mój świat widziany przez wizjer aparatu fotograficznego, a którego konsekwencją są powstałe eseje fotograficzne. Bywają niebanalne, zaskakujące, podobno nawet czasami zmuszające do myślenia, ale też i luźne, bez „artystycznej’ spiny i ciśnienia, choć nie ukrywam, że zawsze moją ambicją jest ukazanie najzwyklejszych momentów życia jako sztuki. Inspirację czerpię z różnych form sztuki – malarstwa, filmu, książek, które zawsze kreują pewien obraz przestrzeni w mojej głowie, który później staram się przenieść na zdjęcie, bo fotografia służy mi do przekazywania mojej filozofii życia. Oczywiście, czasem będą to truistyczne, niewyszukane wizje, bo trudno sfotografować kubek z poranną kawą tak, aby powstało z tego dzieło sztuki. I mimo że uważam, że w obecnym świecie skupia się zbyt dużą uwagę na inklinacje technologiczne, kosztem walorów estetycznych, czego przykładem jest Internet, który zalany jest idealnie oświetlonymi, wyostrzonymi jak żyleta fotografiami, które oglądamy i nawet jeśli chwilowo budzą zachwyt, szybko ulatują z naszej głowy i nigdy potem nie wracamy do nich myślami – co raczej mi się nie podoba i uważam to za nieporozumienie, to jednak w tym cyklu też raczej na wielki przewrót nie ma co liczyć, ale jeśli jakieś zdjęcie utkwi Wam w pamięci, albo wzbudzi jakieś emocje, to będę mile zaskoczony. Chodzi tu raczej o wcielenie w życie szeroko pojętej ideologii: “making ideas happen” i na tym właśnie chcę się skupić. Zamieszczone zdjęcia wykonane były zawsze w miesiącu, któremu poświęcony jest dany cykl, i pokazują co (nie)ciekawego wydarzyło się u mnie w czasie tego miesiąca, a nie załapało na osobny post: imprezy, koncerty, spotkania, sesje, ludzie, portrety, zwierzęta, przedmioty, kawa, a może i tosty francuskie, ale przede wszystkim codzienność, może momentami nudna, może schematyczna, ale prawdziwa, bo codzienność nie zawsze bywa ekscytująca.

Listopad 2021

Listopad był całkiem okay, a przynajmniej okazał się na tyle łaskawy, że zanim zdążyłem się zorientować, że nastał, to już go nie było. I bardzo dobrze, bo szczególnie za sobą nie przepadamy. W listopadzie miałem okazję być w Zakopanem, które, jak zwykle, zachwyciło mnie mniej niż powinno, a przynajmniej mniej niż wszystkich innych, którzy zachwycają się spacerami po Krupówkach. Jednak wycieczka na Halę Ornak, głównie po to, by na miejscu wypić pyszną, góralską herbatkę z brusznicą i zjeść tą jedyną na świecie szarlotkę, zdecydowanie wypadła na plus i uratowała ten średnio przypadający mi do gustu, zakopiański klimat.

Grudzień 2021

W grudniu miałem okazję być we Wrocławiu na wystawie Body Worlds, o której za dużo nie będę się rozpisywał, bo poświęciłem temu osobny post. Podobnie zresztą jak i imprezie Egodrop, która w końcu odbyła się w Krakowie po długich, bardzo długich miesiącach wyczekiwania, w dodatku w zupełnie nowym miejscu. Grudzień lubię, bo lubię też Święta Bożego Narodzenia, co pewnie może dziwić, bo statystycznie ludzie raczej opowiadają się przeciwnie, ale mnie ten szczególny czas w roku będzie się zawsze dobrze kojarzył. A teraz, kiedy sam jestem już ojcem (ok, boomer), to jeszcze milej patrzy się, jak moja córka przeżywa ten czas tak, jak ja kiedyś.

Peace!

Close Menu