Portret (d)Opowiedziany [#003]

Portret (d)Opowiedziany. Może to i trochę zboczenie zawodowe, albo raczej niezawodowe, bo przecież z moim zawodem niewiele ma wspólnego, choć jakieś zboczenie na pewno, bo wiele razy, przechodząc gdzieś ulicą, widziałem osobę, której marzyło mi się zrobić zdjęcie. Czasem była to starsza pani karmiąca gołębie w parku, innym razem żul w bramie, pijący winiacza za 7 złotych, a jeszcze innym jakaś śliczna dziewczyna o nieprzeciętnych rysach. Patrząc na nich, wiedziałem, że byłby to idealny materiał na cudowny portret, na uwiecznienie ich dokładnie w tej danej chwili, w tych konkretnie ubraniach i w tej właśnie sytuacji. Bez zbędnego makijażu, który przykrywa niedoskonałości, bez wyszukanego oświetlenia, bez wszystkich tych ulepszaczy, które sprawiają, że wyglądamy „piękniej” niż naprawdę. Chodziło mi o autentyczność bardziej niż uzyskanie efektu wow. Kiedyś, gdzieś w czeluściach Internetu znalazłem projekt „Humans of New York”, za którym stoi Brandon Stanton i po prostu oniemiałem. Człowiek popełnił mnóstwo pięknych zdjęć, fotografując przypadkowo poznane osoby na ulicach Nowego Yorku – mieszkańcy, turyści, różne grupy zawodowe, bezdomni, a nawet przestępcy, ale to, co zrobiło na mnie jeszcze większe wrażenie, to fakt, że każdy portret opatrzony był niesamowitą, jedyną w swoim rodzaju historią, która kryła się właśnie za osobą na zdjęciu. Były to niesamowite opowieści, które wzruszały i wyciskały łzy, bawiły, sprawiały, że popadałem w refleksję albo po prostu mnie irytowały, jednak zawsze wywoływały u mnie jakieś emocje. Kiedy skończyłem, pomyślałem sobie, że jest to coś niesamowitego i byłem przekonany, że będzie to dla mnie inspiracja na zrobienie czegoś podobnego, ale wtedy… No właśnie, wtedy odkryłem również, że takich projektów jest już bardzo dużo i to nie tylko na świecie, ale nawet i w Polsce, a nie chcąc bawić się w plagiat, po prostu odwiesiłem pomysł na kołku na kilka długich lat. Jednak z czasem zrozumiałem, a może po prostu doszedłem do wniosku, że mimo że nie będzie to coś od deski do deski autorskiego, to jednak jestem w stanie zrobić to tak, aby miało to jakieś znamiona oryginalności. Dlatego postanowiłem wziąć aparat, wyjść na ulicę i spróbować. Podejść do całkowicie obcej mi osoby, choć także do znajomych, czy przyjaciół, zagadać, wzbudzić zaufanie, co nie zawsze jest rzeczą prostą w dzisiejszym świecie, porozmawiać z nią, poznać jej historię i na końcu zrobić portret. Tak właśnie zaczęły powstawać moje Portrety (d)Opowiedziane.


„Chyba jestem mieszanką kilku postaci.”



Lubię otwartych, szczerych ludzi, przy których mogę czuć się sobą i na których mogę polegać. Bardzo cenię sobie poczucie humoru i lubię ironię – dodają życiu koloru. Jestem nieustannie zaciekawiona człowiekiem i jego naturą, przywiązuję dużą wagę do słów, bardzo cenię sobie niezależność i wolność, jestem obserwatorką, która potrafi słuchać, lubi ciszę, ale paradoksalnie bardzo dużo mówię, bywam głośna i złośna. Jako zodiakalna Waga ciągle walczę z dualizmem własnej osobowości, próbuję pogodzić sprzeczności, z jakich jestem zbudowana.

Czego się wstydzisz?

Najbardziej wstydzę się jednej z moich złych cech – zbyt szybkiego oceniania ludzi. Walczę z tą przypadłością, chciałabym móc obserwować ludzi bez wydawania osądów na temat ich zachowania, podejmowanych decyzji. Wstydzę się też tego, że jestem oporna i strachliwa – boję się rzeczy, które robię po raz pierwszy, albo w których nie do końca jestem dobra. A na koniec wstydzę się tego, że za mało dbam o swój rozwój i momentami mam poczucie zmarnowanego potencjału.

Z jaką postacią z filmu lub serialu się utożsamiasz i dlaczego?

Chyba jestem mieszanką kilku postaci. Często jestem jak mały Toto z mojego ukochanego filmu Tornatore, „Cinema Paradiso” – pełen życia, pasji, miłości do dobrych ludzi, trochę naiwny, pełen zaufania do drugiego człowieka. Widzę też u siebie elementy osobowości Sagi Noren z serialu „Most nad Sundem”, która jest pełna oddania w tym, co robi, ale czasem funkcjonuje na granicy szaleństwa. Niedawno obejrzałam też film „Najgorszy człowiek na świecie” i tak, jak główna bohaterka, Julie nie do końca wiem, czego chcę, mimo upływu lat. Modowo bliska jest mi Karen z Californication i Bonnie z Wielkich Kłamstewek – ich styl wyjątkowo do mnie pasuje. Najbardziej jednak pasuje do mnie Jaś Fasola i Benny Hill, bo wydaje mi się, że jestem postacią komiczną.

Co ostatnio śmiesznego przeczytałaś, zrobiłaś?

Co chwilę czytam coś śmiesznego, ale tak na szybko przyszedł mi do głowy mem podesłany przez męża w Walentynki, na którym widać babkę i faceta oraz tekst: „tak bym chciał dać jej idealny prezent na Walentynki, ale jak mam to zrobić, skoro ma już mnie?” Bardzo mnie rozbawił ten tekst. A co śmiesznego zrobiłam ostatnio? Na przykład w ubiegły piątek, tuż przed końcem pracy, zapytałam znajomych, czy czują TEN zapach? Zrobili specyficzne miny, próbowali obwąchiwać powietrze, a kiedy powiedzieli, że nic nie czują, zapytali, o jaki zapach mi chodzi. A mnie chodziło o zapach zbliżającego się weekendu. Może suchar, może nie, w każdym razie dla mnie widok ich min był mega śmieszny.


Close Menu