⇞Aksjomat Przestrzeni i Światła⇞
Co dwumiesięczny cykl, który pokazuje mój świat widziany przez wizjer aparatu fotograficznego, a którego konsekwencją są powstałe eseje fotograficzne. Bywają niebanalne, zaskakujące, podobno nawet czasami zmuszające do myślenia, ale też i luźne, bez „artystycznej’ spiny i ciśnienia, choć nie ukrywam, że zawsze moją ambicją jest ukazanie najzwyklejszych momentów życia jako sztuki. Inspirację czerpię z różnych form sztuki – malarstwa, filmu, książek, które zawsze kreują pewien obraz przestrzeni w mojej głowie, który później staram się przenieść na zdjęcie, bo fotografia służy mi do przekazywania mojej filozofii życia. Oczywiście, czasem będą to truistyczne, niewyszukane wizje, bo trudno sfotografować kubek z poranną kawą tak, aby powstało z tego dzieło sztuki. I mimo że uważam, że w obecnym świecie skupia się zbyt dużą uwagę na inklinacje technologiczne, kosztem walorów estetycznych, czego przykładem jest Internet, który zalany jest idealnie oświetlonymi, wyostrzonymi jak żyleta fotografiami, które oglądamy i nawet jeśli chwilowo budzą zachwyt, szybko ulatują z naszej głowy i nigdy potem nie wracamy do nich myślami – co raczej mi się nie podoba i uważam to za nieporozumienie, to jednak w tym cyklu też raczej na wielki przewrót nie ma co liczyć, ale jeśli jakieś zdjęcie utkwi Wam w pamięci, albo wzbudzi jakieś emocje, to będę mile zaskoczony. Chodzi tu raczej o wcielenie w życie szeroko pojętej ideologii: “making ideas happen” i na tym właśnie chcę się skupić. Zamieszczone zdjęcia wykonane były zawsze w miesiącu, któremu poświęcony jest dany cykl, i pokazują co (nie)ciekawego wydarzyło się u mnie w czasie tego miesiąca, a nie załapało na osobny post: imprezy, koncerty, spotkania, sesje, ludzie, portrety, zwierzęta, przedmioty, kawa, a może i tosty francuskie, ale przede wszystkim codzienność, może momentami nudna, może schematyczna, ale prawdziwa, bo codzienność nie zawsze bywa ekscytująca.
Marzec 2020
No… marzec, bo jak inaczej. Tak, oczywiście pamiętam, to ten miesiąc, kiedy miałem rozpocząć swój fotograficzny boom, po długiej, nudnej i przeciętnie zajmującej zimie. Cieszyłem się, że wreszcie będzie można wyjść na zewnątrz, poszwendać się po lesie, może zaliczyć jakiś nocny plener, zaczaić się na wschód słońca, a może ustrzelić jakiegoś dzikiego zwierzaka, w najgorszym wypadku zawsze można pójść do jakiejś kawiarni z aparatem, bo przecież kawa jest doskonałą modelką i można ją fotografować na setki, tysiące sposobów. Jeśli do tego dorzucę fotoreportaż z jakiejś imprezy, to będzie naprawdę sporo, mam nadzieję, dobrych zdjęć. Idealnie. Przynajmniej w założeniu, no bo niestety jak wyszło w praktyce, chyba widzi każdy. Zamknęli nas w domach na cztery spusty i powiedzieli, że mamy w nich zostać i to do odwołania. No po prostu pięknie, to chyba wymarzony scenariusz na wiosnę 2020, tak, jakby nie można było akcji z wirusem trochę przyspieszyć i zaplanować ją w okresie zimowym, kiedy i tak raczej większość z nas siedzi w domach? Właściwie jedyne, co udało mi się sfotografować zaraz na początku marca, to impreza Egodrop w Krakowie, no i zupełnie przez przypadek jakaś spontaniczna, bez przygotowań sesyjka w krakowskiej kawiarni i tyle, cała reszta to jedynie jakieś fotki w domu i mimo że wiem o tym, że w domowym zaciszu również mogą powstać przepiękne obrazy, to jednak pracowałem nad nimi całą późną jesień i zimę.
Kwiecień 2020
Na szczęście kwiecień okazał się być inny, sytuacja z koronawirusem została w pełni opanowana, znaleziono cudowny, niepowodujący żadnych powikłań, naturalny środek stanowiący panaceum również na inne choroby zakaźne, gospodarka prężnie rozwija się do przodu, a miesiąc izolacji sprawił, że ludzie zaczęli traktować się z należytym szacunkiem i czego chyba nigdy bym się nie spodziewał, Jarosław Kaczyński dał prezydentowi wolną rękę przy podpisywaniu ustaw Prawa i Sprawiedliwości. Bardzo chciałoby się napisać… No, ale jest jak jest. Mimo że, póki co, nie zanosi się na gwałtowne zmiany, to jednak sytuacja, chociaż nieciekawa, wydaje się być stabilna od jakiegoś czasu, więc pojawił się cień nadziei na jakieś nowe kadry, ale w dalszym ciągu to chyba nie do końca to, na co liczyłem. No, ale jak mówi stare, chińskie porzekadło: jak się nie ma, co się lubi, to…
Peace!